Niedawne rozpoczęcie się kalendarzowej wiosny zainspirowało Mnie do napisania kilku słów nt. książek "w okolicy" - tj. tych które przeczytałen niedawno, czytam aktualnie lub będę czytał niedługo.
Z niedawno ukończonej lektury przypomina Mi się praktycznie tylko jedna książka: powieść Marka Spragga "Niedokończone Życie". Kiedyś oglądałem film na jej podstawie, wystarczająco dawno abym zdążył zapomnieć i mieć świeżą lekturę. Mam już gotowy szkic luźnych myśli - wrażeń na jej temat, które niedługo opublikuję. Krótko mówiąc, była to zgrabna, urzekająca książka - która w dodatku zrobiła na Mnie wrażenie dość krótkiej.
"Świeżynką" były jednak "Moje Kroniki" Boba Dylana - które zafundowałem Sobie na poczet zainteresowania (auto)biografiamii. Perspektywa lektury tej pozycji była dla Mnie dodatkowo ekscytująca oraz interesująca ze względu na swoistą jej łączność z przeczytaną wcześniej biografią Steva Jobsa - wiernego fana Dylana.
Co ciekawe, już za jakiś czas szykuje Mi się kolejna biografia powiązana z osobą Steve'a: "Jony Ive" Leandera Kahney'a (o projektancie różnych urządzeń Apple) - wielce ekscytujące, tym bardziej iż dobrze pamiętam akapity poświęcone Jony'emu w pracy Waltera Isaacsona (autora biografii Steve'a).
Swoją drogą, to ciekawe jak "sama z siebie" ułożyła Mi się kolejność lektury: jeszcze wcześniej (bodajże ok. roku temu) słuchałem Sobie w oryginale biografii Einsteina, stworzonej również przez Waltera - chronologicznie przed biografią Jobsa. Mam tu na myśl tytuł "Einstein: His Life and Universe"... pamiętam, jak szukałem tej książki jeszcze w maju 2014, podczas kojącego, obfitującego w zaskakujące przemyślenia pobytu w rodzinnych stronach. I faktycznie wówczas ją znalazłem :) .
Zanim jednak zabiorę się za "Jony'ego Ive", postanowiłem zapoznać się bliżej z osobą Mojego ulubionego malarza, Vincenta van Gogha. Lubię napotykać biografie osób, o których chętnie dowiedziałbym się więcej - znacznie więcej, niż tylko powszechnie dostępna, stereotypowa wiedza. Stąd też bardzo ucieszyłem się np. na perspektywę lektury "Pasji Życia" - podobnie jak wcześniej np. w przypadku "J.R.R. Tolkien - Wizjoner i marzyciel" :) .
W kwestii Vincenta mam jeszcze na deser świeżutkie listy ("The Letters of a Post-Impressionist"), które Vincent pisał do Swojego brata, i może do innych osób - wyszperane niedawno na LibriVox (https://librivox.org/the-letters-of-a-post-impressionist-by-vincent-van-gogh/).
Wracając do Boba Dylana - jego autobiografia właściwie nie jest kompletna, delikatnie mówiąc. Jest to bowiem pierwsza część kronik - a podobno mają powstać jeszcze dwie. Ponadto charakter tej konkretnej autobiografii jest dość luźny: autor nie trzyma się chronologii, plus - jak twierdzi jego wielbiciel tutaj - materiał pokrywa tylko wybiórcze wątki z życia Boba, pozostawiając jego fanów być może nienasyconymi. Dla Mnie - nie znającego, a przynajmniej nie kojarzącego jego twórczości - lektura kronik była bardziej komfortowa (oczywiście bowiem nie czułem tego niedosytu), a i nawet na swój sposób ciekawa. Spodobała Mi się np. owa wspomniana swoboda chronologiczna, czy zdarzające się autorowi dygresje oraz "skoki w czasie" (które stanowiły ciekawy punkt referencyjny - takie okazjonalne konfrontowanie dwóch odległych punktów w czasie...). Ponad 70-letni już Dylan zdecydowanie ma o czym opowiadać.
Wracając jeszcze do swobodnego stylu, w jakim autor prowadzi Czytelnika przez własne życie - po namyśle kojarzy Mi się on z elastycznym upływem, czy też tempem czasu: raz autor maluje przed Nami obraz dosłownie rozumianej chwili "Tu i Teraz", niczym polaroid czy wycinek kilku kadrów filmu - innym razem jednak (np. tuż po owych kadrach) przyspiesza czas, czy też niemalże rozmywa jego upływ. Tak potraktowany, czas w książce Boba staje się płynny, mogąc w każdej chwili porwać Nas i "wyrzucić" zupełnie gdzieś indziej.
Nie czuję wystarczającej inspiracji do napisania dedykowanych wrażeń z tej książki, jeśli jednak czujesz się zainteresowany - mogę polecić ten artykuł, napisany z perspektywy kogoś znacznie bardziej obeznanego z postacią Dylana: http://longplay.blox.pl/2012/06/Czytajac-Dylana.html.
Pomijając biografie i Marka Spragga, spore miejsce w Moich zainteresowaniach czytelniczych zajmuje science-fiction. Prym wiedzie tu saga o Diunie - początkowo sześcioksiąg Franka Herberta, następnie obfita praca jego syna, we współpracy z Kevinem J. Andersonem. Pod tym linkiem znajdziesz Moje dotychczasowe wrażenia. Nowych nie pisałem od pewnego czasu, zdecydowałem bowiem potraktować trylogię dżihadu jednym zbiorczym artykułem. Przeczytałem już dwa tomy tej trylogii, a niedługo - właśnie tej wiosny :) ! - zabiorę się za trzeci. I, szczerze mówiąc, uczynię to z dodatkową przyjemnością - gdyż w obrębie Universum Diuny postrzegam tematy znacznie bardziej Mnie interesujące, niż cały wątek wojny z maszynami (przede wszystkim ekscytuje Mnie perspektywa lektury całego tomu dedykowanego zakonowi Bene Gesserit, który to zakon nieodmiennie Mnie fascynuje - jak i wiele więcej tomów, o których istnieniu słyszałem).
Diuna to jednak nie wszystko. Kiedyś, dawnymi czasy, napotkałem w Bibliotece Miejskiej kilka książek Isaaca Asimova - a dokładniej trylogię, nie pamiętam już jaką. Wówczas cieszyłem się z dostępności tych książek w komplecie - była to bowiem mała biblioteka, w której księgozbiorze zdarzały się "luki". Uznałem również - choć irracjonalnie, gdy myślę o tym dzisiaj - iż jest to właściwie już całość, i nie spodziewałem się niczego więcej. Tymczasem długi czas później (po latach) znów zetknąłem się z twórczością Isaaca - dostrzegając fascynującą prawdę: istnieje o wiele więcej pozycji składających się na asimov'skie Universum. Podjąłem więc postanowienie, by zapoznać się z nim - tym razem w całości znacznie przekraczającej pojedynczą trylogię.
Stąd też dziś czytam już "Świat Robotów" - zbiór opowiadań otwierający Moją przygodę z Isaaciem. Co ciekawe, kiedy zabrać się do jego książek, poważnie frapującą kwestią może okazać się zagadnienie kolejności lektury poszczególnych pozycji. W tym przypadku sprawa nie przedstawia się bowiem tak jasno, jak w przypadku Diuny (odpowiada za to przede wszystkim fakt, iż autor tworzył poszczególne książki niechronologicznie, i to w dodatku przeplatając prace nad osobnymi cyklami). Z pomocą przyszedł Mi jednak ten artykuł, którego autor nie tylko proponuje kolejność lektury w obrębie wszystkich cykli, ale i przedstawia kilka wariantów tej kolejności, dedykowanych różnym Czytelnikom. Ogromnie ułatwiło Mi to organizację Mej przygody z twórczością pana Isaaca.
Z książek czytanych (lub, jak wolisz, słuchanych) aktualnie pozostało Mi jeszcze wspomnieć o "My First Book" ("Moja Pierwsza Książka") - zbiorze anglojęzycznych esei różnych autorów, opisujących własne debiuty literackie. Ten "smaczek" również wyszperałem z LibriVox, a właściwie trafiłem nań nieintencjonalnie, przeszukując katalog serwisu pod kątem prac pani Marie Corelli (patrz wrażenia z lektury). Jako jedna z pozycji ukazała się właśnie "My First Book", w którym to zbiorku partycypowała bowiem i pani Corelli. Inną wyszukaną wówczas pozycją była "Ziska" - kolejna po "A Romance of Two Worlds" powieść Marie czekająca na Mnie.
A skoro mowa o książkach w planach - jednym ze "smaczków" jest "Walden" Henry'ego Davida Thoreau, który interesuje Mnie szczególnie w związku z koncepcją stojącą za tą pozycją: autor postanowił przeprowadzić eksperyment polegający na przeprowadzce i zaszyciu się na czas jakiś w lesie. Jest Mi to o tyle szczególnie bliskie, gdyż lubię takie klimaty (sprawozdania z "wicia sobie gniazdka" od podstaw, zwykle w bezludnym - lub takim się wydającym - otoczeniu, jak np. w "Przypadkach Robinsona Cruzoe" Daniela Defoe, "Tajemniczej Wyspie" Juliusza Verne'a, czy... whartonowskiej prozie, adorującej wręcz ten motyw, choć już nie tak bezludnie). Poza tym Sam jestem uwielbiającym las outsiderem, który - rzec można - w lesie się wychował.
Wiosna zapowiada się więc interesująco oraz atrakcyjnie... :) A jakimi książkami Ty otwierasz wiosnę :) ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz