…gdzieś pomiędzy majem, a lipcem 2014…
Otóż lekko ponad dwa tygodnie temu wyjechałem w Moje rodzinne strony, do tutejszego (w tym życiu) Domu Rodzinnego, gdzie nie byłem już od czterech lat.
Była to dla Mnie znamienna wizyta... początkowo miałem być tam krócej, jednakowoż postanowiłem w którymś momencie przedłużyć Sobie ten wyjazd o kilka dni jeszcze... czas zleciał tam tak szybko.
W każdym razie był to pobyt bogaty w refleksje oraz burzliwy emocjonalnie (jak gdybym znajdował się na "mentalnym off-roadzie" ;) ). W wyniku tego... jeszcze bardziej "odkleiłem się" od "tego wszystkiego": Mojego tutejszego życia, okoliczności, czy nawet Własnej tożsamości.
W którymś momencie uczęszczania do szkoły średniej postanowiłem ją zmienić. Pamiętam ostatni dzień w Mojej "starej" szkole, kiedy pojawiłem się tam aby załatwić resztę formalności. Czułem się wówczas bardzo specyficznie, obserwując z jednej strony wszystko to, co jeszcze "chwilę temu" dotyczyło Mnie tak bardzo, obserwując Moją klasę która jak zwykle uczęszczała na swoje lekcje - podczas kiedy z drugiej strony Ja Sam wiedziałem, że to wszystko Mnie już nie dotyczy. Było to bardzo specyficzne uczucie - widzieć to wszystko takie rzeczywiste i realne, a jednocześnie wiedzieć - że to już nie jest "Moje", tylko takie jakby "zewnętrzne", już Mnie nie dotyczące. Innymi słowy, tamta "historia", tamte okoliczności - przestały mieć dla Mnie znaczenie, stały się tylko pustym obrazem, pustym w sensie: pozbawionym znaczenia, "odklejonym".
Podobne uczucie zintensyfikowało się tylko w ciągu Moich najnowszych dni aktualnie. Jadąc autobusem wyobraziłem Sobie przez chwilę, jak to jest wiedzieć, że ta cała historia, całe życie, wszystkie okoliczności, wszystko - już Mnie nie dotyczą. I znów, tak jak wtedy, z jednej strony widzę to wszystko nadal takie zdawałoby się, realne - podczas kiedy z drugiej strony nie czuję witalności tego, tj. w sporej mierze przestałem się z tym wszystkim utożsamiać, przestałem czuć się w tym wszystkim tak bardzo zakorzeniony (nie wspominając o tym, iż nigdy nie czułem się dość zakorzeniony w życiu).
W efekcie poczułem się wolny. Tak wolny, jak nigdy dotąd - z poczuciem, że teraz mogę wszystko. W szczególności jednak dominowało uczucie lekkości, tak intensywne... lekkości, ulgi... bezpieczeństwa... wreszcie pełny, prawdziwy oddech.
Oh... ciekawe w tym wszystkim jest jednak to, iż Sam nie wiem, gdzie znajduję się w tym wszystkim w rezultacie. Otóż bowiem zdałem Sobie sprawę, iż poza "odklejaniem się" od okoliczności i całego życia, "odkleiłem się" (albo "odklejam") również i od "Samego Siebie" (TiDżeja). Może Cię to zaskoczy, ale tego TiDżeja czuję aktualnie dosyć mało. Mało czuję Siebie. Poprzednio pisałem o "Obecności", opiekującej, prowadzącej, bardziej kompetentnej. Bóg, Wszechświat, "Wyższe 'Ja'", jakkolwiek nazwać. Niedawno odczułem pragnienie oddania się w ręce tejże Obecności - ale nie w takim znaczeniu, kiedy chcesz żyć i sięgasz po bardzo kompetentny GPS jako wspomaganie na Twej drodze - lecz w sensie, jak gdybyś oddawał "zabawkę" / narzędzie, którego już nie potrzebujesz. Poczułem więc pragnienie oddania Siebie w ręce tejże Obecności - podobnie jakbym złożył liść na wodzie i pozwolił mu płynąć... Samemu odchodząc gdzieś... nie wiem nawet, gdzie - i nie wiem, co z tego "Mnie" pozostało. Jestem świadomy, ale mam wrażenie że cała reszta wokół Mnie tak bardzo się rozsypuje - przypominając puste kartony raczej, fikcyjne konstrukcje, scenę po dawno zakończonym przedstawieniu - niż witalne, żywe elementy. Innymi słowy rzec mógłbym, iż czuję się niczym duch, duch na wietrze... (kiedyś zatytułowałem tak jeden z Moich tomików poezji)
Ohh - wszystko co napisałem wyżej, intryguje Mnie, stanowiąc swoistą kontrowersję. Przyglądam się temu aktualnie uważnie. Przypomniało Mi się teraz, jak któregoś dnia podczas tamtej wizyty w Lubuskim zobaczyłem Swoje odbicie w lustrze. Wyobraź Sobie, poczułem się wtedy dość specyficznie: jakbym patrzył na obcego człowieka. Nie czułem żadnej więzi pomiędzy tym co widzę, a odczuciem Siebie. Czułem się za to pointrygowany z tą świadomością, że w gruncie rzeczy ta osoba w lustrze, to Ja, jakaś forma Mej reprezentacji. To uczucie pointrygowania wypływało z tego, iż jako naturalne odczuwałem raczej brak formy, niż jej posiadanie. Toteż postrzeganie formy w zwierciadle... było dziwne, egzotyczne, tak jakbym bardzo, ale to bardzo się od tego odzwyczaił - tak od oglądania Własnego odbicia, jak i może nawet przede wszystkim od świadomości, że takowe istnieje.
Kosmiczne... ciekaw jestem, do czego to wszystko prowadzi.
(...)
zdecydowanie przyroda jest Mi bliska, tak bliska... Drzewa czuję realniej, niż istoty ludzkie. Ludzie są dla Mnie dosyć egzotyczni, częstokroć przypominają Mi lunatykujących - poprzez to, jak bardzo są zakorzenieni we własnych historiach. Widzą tak wiele, a jednocześnie tak mało - ciągle jest coś do zrobienia, tyle do zmartwienia, tyle do planowania, obgadania, narzekania albo po prostu zorganizowania - ciągle tylko "zabijanie czasu", który przemija... przemija... przemija... wygląda to trochę tak, jakby mieli sobie przygotowywać grunt pod prawdziwe życie, które jednakowoż nigdy nie nadchodzi, ponieważ "przygotowywanie gruntu" nigdy się nie kończy. Podobnie można żyć w przyszłości, żyć jutrem, żyć planami - i nigdy nie doznawać Chwili Teraz. A przecież jest to właściwie jedyna rzecz, której doznawać możemy: Teraz. Tu i Teraz - toczy się życie. Żadnej przy- i przeszłości. Tętno życia jest tylko i aż - Tu i Teraz, pod samym nosem, pod samym spojrzeniem. Na Naszych oczach dzieje się życie, które możemy brać pełnymi garściami - chyba że pochłoniemy się czymś innym (w tym wersjami Siebie Samych z przeszłości). Ohh - a przecież na swój sposób umieramy i rodzimy się na nowo w każdej chwili - a jedyną przyczyną, dla której jesteśmy tacy jacy jesteśmy jest to, iż akurat tyle z Nas Przeminiętych taszczymy nadal ze Sobą w Nowe Narodziny, programując - jacy będziemy "za chwilę".
A przecież od tego, jacy jesteśmy i jacy będziemy, zależy bezpośrednio to, jak będziemy doświadczać życia, ile dobra będziemy w stanie uczynić, ile dobra będziemy w stanie odczuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz