2003.11.04
- Twój wiersz, to Twoje dziecko. - mówił Towarzysz Mikołajewicz, a Jego słowa dźwięczały mi jeszcze długo potem. - Musisz o nie dbać, wychowywać je, itp., masz do tego prawo, a wręcz naturalny obowiązek. Nie wiesz jednak, kim będzie Twoje dziecko. Nie wiesz, jakie będzie. Możesz starać się mu wpoić ten pierwiastek Siebie, z którego dziecko będzie chciało korzystać, aby przedłużyć linię Twojego rodu.
Nie możesz jednak niczego jemu narzucić. Istnieją jednak ludzie, którzy nie lubią naturalnej nieprzewidywalności. Nie rozumieją, że najpiękniejszą rzeczą w naturze jest jej doskonałość, która uwidacznia się w niedoskonałości. Tak. Oni planują swoje dzieci, jeszcze przed urodzeniem nadając im określone cechy. Zanim dziecko przyjdzie na świat, większość cech jest już zaplanowana. Większość już wiadomo. Co więcej, jeżeli nowonarodzone dziecko odbiega, choćby lekko, od "planu" - ci ludzie zanoszą je na stół operacyjny i... ciężko mi o tym mówić, ale tak właśnie jest. Operują je, korygując wszelkie nieprawidłowości. Liryczni chirurdzy plastyczni... Kompleks władcy absolutnego, tyle Tobie powiem.
- Co byś zrobił, gdyby Twoje dziecko zawsze stało przed Tobą sztywno wyprostowane i bało się powiedzieć cokolwiek swobodnie? - kontynuował Towarzysz Mikołajewicz, już całkowicie się rozgadując w swojej pasji. - Gdyby się... Ciebie bało? Tego, że jeżeli cokolwiek zrobi typowo po swojemu, Ty uznasz, że trzeba to poprawić, zanim w ogóle wypuści go na zewnątrz? Widziałem nawet takie dzieci, które bezpośrednio po zadaniu pytania salutowały i odpowiadały, kończąc "Panie pułkowniku/sierżancie!", itp. Czy potrafisz to sobie wyobrazić?
- Powstaje jednak "rasa panów", maszyn aspirujących do genetycznej czystości lirycznej, wszystko po to, aby dopłynąć do Świętego Graala, zwanego Wierszem Doskonałym, Twoim Wierszem. Twój Wiersz jest tylko jeden i naprawdę jest doskonały, najdoskonalszy, na jaki Ciebie kiedykolwiek było stać. Jest czystą doskonałością. Jednocześnie stanowi dowód na to, iż coś takiego, jak doskonałość, jest szpetne.
Kiedy zapytałem Towarzysza Mikołajewicza, dlaczego doskonałość może być szpetna, wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedział ze smutkiem, iż dowiem się w swoim czasie.
- Twój wiersz wszystko zmienia, Lánit... stanowi przepaść, do której dąży większość studentów Wolnopoezji. Tak musi być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz