"Na progu ciemności", Barbara Erskine

"Na progu ciemności", Barbara Erskine

...tekst napisany gdzieś pomiędzy 2003, a 2005 r.

To książka niesamowita. Książka, w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia, przeczuwając moją nią fascynację już po lekturze krótkiego streszczenia umieszczonego na tylnej okładce. Książka, którą przeczytałem jednym tchem.

Historia opowiedziana przez Barbarę Erskine osadzona jest w dwudziestowiecznych realiach, przez które m.in. przewija się wojna. Nie jest to jednak powieść obyczajowa. Mógłbym określić tą książkę mianem powieści romantycznej, a jednocześnie thrillera - a to wszystko w dodatku spowite ściśle tajemniczą mgłą fantastyki.

Miłość przedstawiona w tej książce, to sprawa najważniejsza. Wokół Miłości wszystko się tutaj obraca. Na pierwszy plan wysuwa się para bohaterów: Adam oraz Brid. Oboje z innych światów, dosłownie i w przenośni, oboje zakochani w sobie od pierwszego wejrzenia, zafascynowani sobą po uszy. Tym bardziej dziwi fakt, iż Adamowi z czasem "przechodzi". A przynajmniej mu się tak wydaje. Wiele rzeczy mu się "wydaje" i przez długi czas pragnie w te rzeczy wierzyć całym sercem. Trzyma się kurczowo swojej wiary tym mocniej, im bardziej temat Brid staje się... niepokojący. Brid nie jest bowiem zwykłą dziewczyną - nie tylko dlatego, że zafascynowała Adama uczuciowo.

Miłość przedstawiona w tej książce bardzo przypomina mi wizję idealistycznej Miłości, nie znającej kompromisów, Miłości zdecydowanej, Miłości pełnej, nieśmiertelnej, pokonującej bez wahania wszelkie granice, w tym granice czasu i przestrzeni.

Pojawia się w tej powieści sporo napięcia, grozy... jak i tajemnicy, oraz egzotycznych, celtyckich klimatów. Jak to się stało, że nagle, w życie dwudziestowiecznych bądź co bądź bohaterów, wkracza celtycki świat, który umarł dawno temu? Będzie to dane Czytelnikowi zrozumieć z czasem. O wiele ważniejszą sprawę w tej książce odkrywa Adam...

Jak już wspomniałem, w tej historii głównym ogniwem jest Miłość, łącząca Brid i Adama. Różnice dzielące tych obojga wprawiają Adama w zakłopotanie, aby następnie zainspirować w nim reakcje obronne, odrzucenie. Brid, zaskoczona, stara się w tym czasie dotrzeć do niego, dotrzeć pośród wichrów jego wątpliwości, braku wiary, a nawet strachu, który naturalnie pojawił się w pierwszym odruchu zetknięcia z nowością, i to z nowością niepojętą.

W żadnym wypadku książka ta nie jest zwyczajnym romansem. Miłość przedstawiona w niej została osadzona w takich realiach, a para została tak "zaplanowana" przez Autorkę, że Czytelnikowi wiele razy włos się jeży na głowie podczas lektury. Mimo wszystko nadal mamy do czynienia z Miłością, która uzasadnia nienawiść. I do tego mądrego wniosku dochodzi sam Adam - w końcu, po długim, długim czasie, gdy dochodzi do finału powieści - najważniejszego w całej tej historii, niejako powrotu, gdy historia zatocza pełne koło...

Jako idealista, który wierzy w Miłość przez wielkie "M", czytałem tę książkę z zapartym tchem, śledząc niezmordowaną Brid oraz ewoluującego Adama. Czułem się, jakbym tam był: sercem byłem z głównymi bohaterami, cieszyłem się i niepokoiłem razem z nimi. To niewątpliwie dobrze świadczy o tej książce, o tym, jak wspaniale została napisana. Autorka sięgnęła po niesamowite pomysły, bujną wyobraźnię, kawałek historii - by utworzyć tak egzotyczną opowieść, tylko pozornie osadzoną na masywnych filarach XX wieku. W tejże opowieści okazuje się, że czas i przestrzeń mają zgoła małe znaczenie.

Sporo jest w tej książce ezoteryki, sporo parapsychologii. To właśnie fantastyczny aspekt tej powieści. Powiązanie parapsychologii, XX wieku i jednocześnie kultury celtyckiej, druidów, itp. - jest dla mnie czymś niesamowitym w odbiorze. A raczej było, gdyż skończyłem już czytać tą książkę i czuję niedosyt, chciałbym czytać ją dalej, chciałbym dalej śledzić losy głównej pary...

Zakończenie jest szybkie, trochę zbyt dynamicznie sfinalizowane wg mnie, ale i jednocześnie na swój sposób otwarte. Na pewno nie jest zdecydowane, nie jest jednoznaczne, wprowadza pewną dowolność względem domysłów w temacie dalszego ciągu. To mnie bardziej pociesza, niż niepokoi :) .

Chciałbym na koniec zwrócić uwagę na niesamowitą postać Brid, która dla mnie jest najbardziej interesującą postacią w tej książce. Egzotyczna, naturalna idealistka, której wiara jest niesamowicie intensywna i napawa ją życiem, napawa energią, którą spala we własnych czynach, w dążeniu do realizacji własnych wizji. Ponętna, spontaniczna, piękna... kochająca do granic i ponad granice. Wierna w pełni, w pełni oddana temu, komu zaprzysięgła swe serce. Jeśli odnajdzie własną Miłość - reszta nie ma dla niej znaczenia innego, niż drugoplanowe. Jest to postać niezmiernie w moim guście. To Adam jest stroną, która musi tą niesamowitą osobę poznać, w pełni zaakceptować, zrozumieć. Nie przychodzi mu to łatwo, ale... w końcu udaje mu się :) .

Książka ta spodobała mi się wyjątkowo i bardzo chciałbym przeczytać inne tytuły tej autorki: "Samotność o północy" oraz "Dom Ech", jak i cokolwiek innego. Być może będzie mi to dane...

Śpiący półksiężyc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz