...tekst z 2003 r.
Mam przed sobą gruby, ponad 600-stronicowy tom, którego lektura zajęła mi połowę listopada. To "Szlachecka córka" autorstwa urodzonej w Paryżu Natashy Borovsky, będącej córką "pianisty i nauczyciela muzyki kuzynów cara Mikołaja II" oraz "potomkiem szlacheckich rodów Polski i Rosji".
Powieść opiewa okres wydarzeń mających miejsce w latach 1897-1922, których areną w sporej mierze jest Rosja, ale i ogólnie - Europa. Tatiana Siłomirska (tytułowa "szlachecka córka"), córka rosyjskiego arystokraty, jest bohaterką przełomowych czasów: zmierzchu rosyjskiego caratu oraz niezdarnego kształtowania się "nowego ładu" - nie tylko w Rosji (rewolucja), ale i na świecie (I wojna światowa). Zaiste ciekawe to tło dla osobistego rozwoju Tatiany, gwarantujące Czytelnikowi pełnię ciekawych doświadczeń. Ścierają się bowiem dwa światy, niczym płyty tektoniczne, ustępujące pod życiem szlacheckiej córki: świat idei, świat dworski, carat, arystokracja, dostatek - naprzeciw brutalnej rzeczywistości, ubóstwu, dynamicznym zmianom rewolucyjnym. To również pokój naprzeciwko wojny - spokojna codzienność księżniczki Tatiany w opozycji do nieprzewidywalnej, brutalnej, czasem nawet zniesmaczającej rzeczywistości wojennego zamętu, pola bitwy, Tatiany-pielęgniarki. Początkowo zastanawiałem się nad tym, czy Tatiana będzie walczyła z własnym "rozpieszczeniem", z silnymi więzami czasów, w których się urodziła, z czasów idei nie odstępujących ją ani na krok. Z miłym zaskoczeniem, w miarę lektury, zdałem sobie sprawę, iż główna bohaterka dość dobrze adoptuje się do dynamicznych zmian dekoracji na scenie, po której stąpa - choć idee, o których wspomniałem, są z nią nadal. Jej szlachetna krew okazuje się być niezależna od realiów - pewnych rzeczy Tatiana nie porzuciła, nawet w ciężkich, bardzo ciężkich czasach. Gdy tylko było można, pomagali jej w tym przyjaciele i rodzina.
To właśnie ów konflikt idealistycznego świata "dworu" oraz brutalnej rzeczywistości, jaka "z butami" weszła na ów dwór, aby go zniszczyć - jest jednym z głównych powodów, dla których uważam tą książkę za naprawdę ciekawą. Przypominają mi się inne, przeczytane jakiś czas temu książki: "Przeminęło z wiatrem" oraz "Niebieski rower" - gdzie również ścierały się "epoki", a głównym bohaterom przyszło żyć w tychże niepewnych czasach zmian: zmian, których się obawiano, zmian, które wprowadzane były z bólem. Długa i kręta droga doprowadziła głównych bohaterów "do domu"... warto przebyć ją razem z nimi. Było warto :) .
Innym powodem, dla którego książkę ową określam jako ciekawą, jest tło historyczne. Przyznam, iż nie uważałem zbyt na lekcji historii, a ta książka jest czymś o wiele lepszym, niż podręcznik. Przedstawia fakty historyczne w sposób interesujący. Potrafiła bardziej mnie zaciekawić, w trakcie jej lektury nadarzyła się okazja zapoznania się z programem turystycznym nt. Rosji. Zobaczyłem "to i owo", w tym niektóre miejsca często widoczne w książce.
Dowodem na to że książka bardzo mi się spodobała jest fakt, iż tęskniłem do głównej bohaterki, jak i do czasów świetności caratu (w tym do bestialsko zamordowanej rodziny carskiej: rodziców, jak i dzieci...) - tak oglądając wspomniany program, jak i wtedy, gdy akurat nie czytałem książki.
Ostatnim, równie ważnym argumentem czyniącym "Szlachecką córkę" pozycją bardzo interesującą dla mnie, był wątek romantyczny. Tatiana Siłomirska, która doskonale radziła sobie z burzliwym tłem historycznym czasów, w których przyszło jej żyć - nie potrafiła poradzić sobie ze sprawami sercowymi. Z początku temat owych spraw nie był wyraźnie zarysowany, choć prawie od początku książki jesteśmy zapoznawani ze Stefanem Zasławskim - kuzynem Tanii - jak i obiektem jej uczuć od samego dzieciństwa. Trudno jednak mówić - w spojrzeniu na całą książkę - o "związku" pomiędzy Tatianą, a Stefkiem. Nie tylko dlatego, że nie jest to sprawa wcale łatwa do realizacji, ale i ze względu na to, iż sama główna bohaterka trzyma Stefana w pewnym sensie na dystans, choć być może czyni to nieświadomie. Niedługo trzeba czekać na to, by odnalazła sobie dobry pretekst, maskujący jej niepewność. W trakcie lektury poznajemy różne usprawiedliwienia, które wydają się oczywiste, ja jednak - głębiej zastanawiając się nad tą kwestią - myślę, iż esencja sprawy leżała w sercu Tatiany, która przeżywała intensywne uczuciowe rozterki. Cała ta sprawa przewija się delikatnie i subtelnie przez całą powieść, aby w końcu zdecydowanie i bezceremonialnie wypłynąć na wierzch, odnaleźć swój finał, w najmniej oczekiwanym momencie: "po burzy", wtedy, gdy Czytelnikowi zdaje się, iż przekroczył próg "happy endu". Z tego powodu książki tej nie da się skończyć "z górki" :) .
Książkę czytało się ciekawie, czasem miło, czasem z intensywnym smutkiem. Powieść ta potrafi zastanowić nad tak globalnymi i aktualnymi sprawami, jak zmienność człowieka, jak pytanie o to, do czego może być zdolna istota ludzka. O sens wojen, o sens agresji... Porusza również problem szlachetności serca, jako wartości ponadczasowej i niezależnej od ceremoniałów, celebracji, tytułów, itp. Opowiedziany przez Natashę Borovsky fragment życia Tatiany Siłomirskiej otwiera nowe perspektywy, szeroki horyzont "ciągu dalszego", który Czytelnik może Sobie dopowiedzieć. Nie mam wątpliwości, że "szlachetność" Tanii nie zginie w przyszłości. Książka daje na to wystarczającą ilość dowodów.
Typowy romans to nie jest, typowa powieść historyczna też nie. Raczej coś "pomiędzy" - ciekawe doświadczenie dla tych, którzy nie przepadają za ścisłymi przedstawicielami obu gatunków. Pierwiastek romantyczny sprawia, iż książkę czyta się miło, znaczny akcent historyczny - że czyta się ją ciekawie. Ponadto w książce spore miejsce zajmuje sprawa Polski - to informacja ważna dla osób interesujących się naszą historią.
Mi osobiście książka przydała się do znaczącego zmodyfikowania mojego postrzegania Rosji, postrzegania przez długi czas negatywnego, wyrosłego z otaczających mnie stereotypów. Czytając tą książkę, nie tylko można wyzbyć się uprzedzeń względem tego kraju, ale i pokochać go. Czytelnik przykładowo może pałać podobną do Tanii sympatią względem carskich córek, tak odizolowanych od świata, od życia poza dworem, tak nieludzko potraktowanych przez "wichry rewolucji"...
Tylko pozornie jest to książka lekka. Myśląc o tym, co złego się stało w tej historii, poważnieję i zastanawiam się... zastanawiam... nad dzisiejszymi czasami. Pociesza mnie pozytywny akcent, obecny na zakończeniu oraz moja osobista refleksja dotycząca "nieśmiertelnej szlachetności". Zasmuca mnie i przeraża niesamowita, zmienna natura ludzka...
Słowem: książce udało się mnie nie tylko zainteresować, ale i poruszyć. Czas z nią przebyty uważam za niesamowity. Serdecznie polecam :) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz