"Niedobre miejsce", William Wharton

"Niedobre miejsce", William Wharton...tekst z 2003 r.

"Niedobre miejsce", to jedna z ostatnich książek Whartona (pozostał jeszcze "Franky Furbo"...), którą przeczytałem. W malarskiej, artystycznej otoczce, na arenie paryskiego życia, William Wharton porusza znane już z innych Jego powieści tematy - miłość i zdradę.

Właściwie zbyt "oficjalnie" to brzmi - w powieściach Whartona trudno doszukać się typowych romansów. Przez myśl mi nawet nie przeszło porównywanie "Whartonów" do powieści romantycznych. Romantyzm u Whartona, owszem, jest obecny - jednak nieco inaczej.

To co najbardziej lubię w książkach Williama Whartona - poza ich ciepłym klimatem i nieco pamiętnikarskim, otwartym, szczerym stylem - to ich "łączność". W każdej książce Whartona wiele jest z niego samego. Dlatego też po lekturze kilku pozycji człowiek może czuć się już "zadomowiony", ma o wiele łatwiej, jeśli chodzi o "zaadoptowanie się" do danej historii.

Słowa-klucze whartonowskich opowieści, to: rodzina, miłość, malarstwo, wojna. Wharton w różnych książkach używa tych haseł w różnych proporcjach. W "Niedobrym miejscu" widoczne jest wszystko, prócz wojny. Na militarne klimaty czas przychodzi gdzie indziej, tymczasem - czy w tej pozycji doznamy wiele ciepła rodzinnego, jak to często bywało? Otóż nie do końca.

Akcja książki dzieje się głównie w Paryżu, bohaterami są dwie pary, jedna z nich "świeża" na paryskim gruncie: Clyde i jego żona, Nina. Z czasem dopiero poznają Bena i Alice. Clyde i Ben to malarze - Ben jest starszy i o wiele bardziej doświadczony, Clyde jest początkujący, raczej dopiero odkrywa siebie w świecie malarskiej sztuki. To - tak nawiasem - ciekawe doświadczenie dla czytelnika: poznawanie tematu malarstwa z różnych stron, z różnych ujęć. Tutaj mamy ujęcie początkujące, ale i nie obyło się bez "zawodowej aury" Bena. Nie malarstwo jednak najbardziej zainteresowało mnie w tej książce, lecz... sprawy sercowe.

Wyjazd do Paryża wydaje się być bardzo dobrą okazją na zrewidowanie związku Niny i Clyde'a. Prędzej czy później czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, że w ich relacji coś jest nie tak, brakuje pewnej intensywności, brakuje świeżości. Związek Alice i Bena wydaje się posiadać tą świeżość, lecz i tak nie stanowi wyraźnego kontrastu. Nie stoi moim zdaniem w zdecydowanej opozycji do małżeństwa Niny i Clyde'a - co potwierdzają zresztą dalsze, następujące w książce wypadki.

Czytając "Niedobre miejsce", skupiłem się w zasadzie na osobie Clyde'a i Niny... po raz pierwszy chyba negatywnie postrzegając jednego z głównych, whartonowskich bohaterów.

W sporej mierze to Clyde przyczynił się do braku "ognia" w ich związku. Łatwo się tego domyślić, obserwując jego reakcje w temacie utrzymania pewnej jakości własnego małżeństwa. Więcej jest tutaj pewnego zmęczenia, może spowszednienia, monotonii - niż ciepła, miłości, zaufania. Właściwie nie wiem do końca, czy Clyde aby na pewno czuje się mężem... raczej poszukuje siebie - i to bardzo wyraźnie - tak w temacie malarstwa, jak i małżeństwa. Negatywem tej sytuacji jest fakt, iż cierpi przez to jego żona - bardzo wrażliwa, nieśmiała, niepewna siebie osoba, z potencjałem, który jednak nie dysponuje odpowiednimi warunkami do rozkwitu.

Cóż... to dobre podstawy pod separację, choćby nieoficjalną. Z czasem Clyde i Nina coraz bardziej się od siebie oddalają, co wspomaga jeszcze pojawienie się pewnej młodej Niemki, Marianne... pojawia się temat zdrady. Właściwie nie jest to zaskoczenie, biorąc pod uwagę powyższe.

Mało miejsca poświęcił Wharton w tej książce dla związku Bena i Alice. Ich relacja stanowi porównanie dla tego, co dzieje się pomiędzy Niną, a Clyde'em - to nowy "punkt obserwacyjny".

W "Niedobrym miejscu" narracja została "rozstrzelona globalnie", na całą książkę - poznajemy historię opisywaną oczami Clyde'a (najczęściej) - ale i Niny, Bena, jak i Alice. To ciekawe doświadczenie, choć trochę mylące - dezorientuje szczególnie pomieszana chronologia, w pewnym momencie miałem wrażenie, że się zgubiłem.

Moim zdaniem książka za łatwo i za szybko się kończy. Mamy pewne złudzenie "happy endu", lecz czy to na pewno szczęśliwe zakończenie? Nie mogę być tego taki pewien. Ważne sprawy bowiem nie zostały poukładane. Przede wszystkim temat zdrady. Zdrady dopuszczają się obie strony w związku Clyde'a z Niną - co mnie trochę zaskoczyło, ale tylko chwilowo. Nina, jako osoba o małej pewności siebie i o wielkiej wrażliwości, natychmiast się łamie i chce się z kimś podzielić swoim uczynkiem. Niestety, nie jest to mąż... co by się stało, gdyby porozmawiała o tym z Clyde'em? Taką sytuację Wharton opisywał już w innych książkach... można się więc po części domyślać.

Książkę miło się czytało, choć trochę smutno. Smucił mnie głównie sposób, w jaki Clyde podchodził do własnego małżeństwa. To, iż jego niepewność raniła Ninę, która przecież wcale na to nie zasługiwała. Temat malarstwa zeszedł mi na dalszy plan. Jest interesujący, owszem, jak zwykle, zwiastuje nowy talent, ale... jest tylko tłem spraw uczuciowych.

"Niedobre miejsce" nie jest dla mnie pozycją wyjątkową w świecie whartonowskich książek. Trudno mi jednak sprecyzować takie pozycje. Większość książek Whartona w moim postrzeganiu zlewa się bowiem w pewną spójną całość. Lekko wyraźniej odcinają się od reszty: "Ptasiek" (debiut Whartona, dość znany) oraz "Tato". "Ptasiek" głównie dlatego, iż jest to dziwna książka, dziwna w świetle innych Jego powieści. Słowo-klucz "pasja" pojawia się w tej książce w całkiem inny sposób. To samo z tematem wojny... bardzo specyficzne ujęcie. Tymczasem "Tato", to chyba najdoskonalsza analiza psychologiczna, najszczersze i najbardziej intrygujące wyznania, z jakimi można się spotkać u Whartona. Powieść obszerna i... bardzo wzruszająca, "prawdziwa"...

"Niedobre miejsce" warto przeczytać, jak każdą książkę Whartona, jeśli się zasmakuje w Jego klimacie. William Wharton nie pisze moim zdaniem książek słabych, pisze albo bardzo dobrze, albo genialnie :) .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz