Siedząc po uszy zakopanym w archiwum Mojego starego bloga i czytając kolejny tekst kandydujący do wznowienia publikacji - poczułem ekscytację. "Wow, przecież to jest zbyt dobre - zbyt wartościowe dla Mnie - by tego nie publikować!" Jednocześnie jednak nie był to tekst stricte o Evelyn - w związku z czym w teorii powinienem odłożyć go na bok, aby "kurzył się dalej"... Jednakowoż poczułem to intensywne uczucie... inspirację do stworzenia czegoś nowego, ostateczne rozstrzygnięcie dylematu "Czy warto?". Tak, warto - i to warto bardziej, niż przypuszczałem. Moje Własne teksty, teksty z przeszłości - nareszcie Mnie przekonały.
W związku z tym znalazłem się znów - już drugi raz w tym życiu - w zabawnej sytuacji: mogę napisać książkę, właściwie nie pisząc jej. "Książkę", gdyż tekstów owych jest tak wiele... wystarczająco, by prawdopodobnie wyszła z tego właśnie książka. Nowa książka, zupełnie inna niż "Sekret w praktyce" (który zresztą oczekuje w kolejce na przemianowanie na "Źródło Kreacji"); książka, którą właściwie trudno Mi zaszufladkować, czym będzie, tj. jaki gatunek będzie prezentować. Z blogiem zdecydowanie nie chcę jej identyfikować, gdyż jest to określenie zbyt ograniczone, zdecydowanie zubażające treść. A treść była głęboka... tak głęboka, iż potrafię się w niej zatopić i dzisiaj...
Nade wszystko jednak jest to w niemałej części treść aktualna - co potrafi Mnie jeszcze zaskakiwać. Wcześniej miałem co prawda wątpliwości związane z publikacją - w związku ze specyficzną aurą tamtych postów - jednakowoż doszedłem do wniosku, iż owa aura może stanowić przecież dobry pretekst, jako nośnik wartościowej treści - która potencjalnie zdecydowanie może inspirować, może dawać do myślenia - a to jest dla Mnie wartość nieoceniona. Dlatego też, sumarycznie, zdecydowałem się opublikować nową książkę - a przynajmniej podjąć kroki w tym kierunku, w ramach możliwości. Być może projekt ów zrealizuję, dzięki czemu światło dzienne ujrzy coś nowego - coś, co od lat już się przede wszystkim kurzy, a co mogłoby przydać się komuś... jak pisałem, poruszając myśli, inspirując może.
W efekcie, prawdopodobnie znów napiszę książkę - nie pisząc jej ;) - tylko dlatego, iż napisałem ją wcześniej, nie będąc tego świadomym. Przypomina Mi to jedną z opowieści z filmu "Sekret" - o ile pamiętam, Jacka Canfielda - o jego książce "Chicken Soup for the Soul". Przy czym nigdy nie przypuszczałem, iż podobny syndrom spotka Mnie :) . A to będzie już drugi raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz