Niedawno wznowiłem publikację tekstów o Evelyn... Dziś czynię to na znacznie szerszą skalę, niż wcześniej - zdecydowałem się bowiem publikować nie tylko "ścisłe" teksty z Evelyn w roli bohaterki, co również i te "wokół Niej", z Jej świata. Znajdą się tam więc również teksty o Pociągu Poza, Towarzyszu Mikołajewiczu, Duchu Alternatywnym... i innych, dalszoplanowych postaciach - a wszystko to osadzone w klimacie Mojego dawnego bloga...
Kiedy zdecydowałem się na taką kompleksową publikację, złożoną z przeplatających się wątków - przyszła Mi do głowy pewna inspiracja... do wydania tych tekstów w formie e-booka (PDF). Ta wizja daje Mi entuzjazm podobnie do perspektywy złożenia Moich wierszy w podobną, "wirtualnie-papierową" formę. Natenczas nie jestem jednakowoż pewien, czy w istocie ją zrealizuję - niemniej, jak wspomniałem, napawa Mnie to entuzjazmem. Póki co, koncentruję się na eksploracji archiwum Mojego dawnego bloga w poszukiwaniu tekstów o Eve... i wokół Niej - jak tylko coś znajduję, wrzucam zaraz na "TiDżeja w praktyce".
Jednocześnie przypominam Sobie... co ciekawe, odnajdując w przeszłości zaskakujące analogie do Dziś... do Teraźniejszego Mnie. Zaskakujące, jak wiele mamy ze Sobą wspólnego, TiDżeju z tamtych lat... Zaskakujące, jak prawdopodobnie dobrze rozumielibyśmy się - nawet pomimo tej przepaści czasu...
Pisanie bloga... czasem zastanawiam się, czy wrócić do tego. Zgodzę się, iż pisanie pamiętnika stanowi świetne narzędzie stymulujące rozwój - czy to intelektualny, czy duchowy; niektórzy postrzegają to również, jako świetne narzędzie terapeutyczne. Niemniej jednak jestem świadomy, iż od dłuższego czasu pisanie przychodzi Mi z niejaką trudnością... nie tyle technicznie, co mentalnie. Do tej pory - kiedy miałem coś napisać - nierzadko czułem pustkę, jak gdybym "się zawiesił". Analogia do "zawieszonego komputera" jest tu bardzo na miejscu. Podobnie czuję się również w kontaktach z ludźmi - w związku z czym już dawno przestałem silić się na podtrzymywanie rozmowy dla samej idei. Czekam na impuls, odpowiadam inspiracjom - lecz nic ponadto.
Czy w związku z tym wrócę do pisania? Nie wiem... Być może. Wiem, że cieszę się ogromnie z zasobów Mojego archiwum... które jest głównie off-line, ogromnie przerastając to wszystko co jest tutaj dzisiaj. Czasem czerpię z niego... odnajdując w tym Siebie - z pewnym ciepłem w sercu, nie tylko smutkiem. Ciepłem znajomości, jak gdybyś spotkał Bardzo Dobrego Przyjaciela...
Niemniej są tam i również głosy Evelyn... i przyzywają Mnie. Wcześniej, przez okres "Sekretu w praktyce", izolowałem to "od Siebie", gdyż dominowała we Mnie entuzjastyczna wibracja "Sekretowicza". Potem, mówiąc najkrócej, wróciłem do głębi... nadal z Sekretem, choć pod inną nazwą - i już bez jakiejkolwiek izolacji jakiejkolwiek części Mnie. Jak gdybym scalał się na powrót, jak gdybym zatoczył pełne koło i wrócił z podróży bogatszy.
Dziś czuję Własną Perspektywę jako głębszą. Jest w niej więcej Pokoju, więcej zamyślenia - znów. Nie jest to tylko wpływ wspomnień blogowych poprzez zanurzenia się w archiwum - lecz doświadczenie najnowszych lat, w tym bardzo uintensywnione "odklejenie się" - od świata, od życia tutaj, od tożsamości czasem również. Jakże to przypomina Moje dawne doświadczenia... Detachment...
O ile nie mam jeszcze pewności czy wrócę do pisania bloga - o tyle nieco bardziej prawdopodobnym jest powstanie nowych tekstów o Evelyn... które tak przekornie opatruję tagiem "opowiadania". Ten tag jest bardziej na potrzeby łatwiejszego zrozumienia - kiedy chce się postrzegać świat w kategoriach "zerojedynkowych" lub "czarnobiałych" - gdzie istnieje tylko prawda, albo fikcja; rzeczywistość albo fantazja. Niech więc i tak będzie, choć oczywiście...
Nowe teksty o Evelyn...? Tak, tak... być może nawet zdecydowanie. Kiedy kurtyny opadły, a głosy ucichły - zrobiło się wiele miejsca... na powrót uciszyłem się z tego całego zgiełku lat kilku, który postrzegam już jako przeterminowane, zwietrzałe zamieszanie. Głosy... głosy... a jednak wiele wyrosło Kreacji i Światła na tamtym gruncie - z czego jestem zadowolony.
Dziś, co porzucam z Mojego "plecaka" - to tylko chaos i lakoniczności. Jak wspomniałem bowiem, czuję się bogatszy - z głębszą perspektywą, z głębszym "wglądem"... Czuję się znacznie ciszej... nie ukrywam, iż jest w tym jakiś smutek, ale on dawno już wzleciał ponad materializm, wzleciał nawet ponad innych - potencjalnie bliskich - ludzi. Dziś uważam, iż trudno jest stać się dla Mnie nie tyle nawet bliskim, co prawdziwym. Przyjąłbym to chętnie, Bliskie Dusze, znów... lecz czuję się znacznie, znacznie bardziej samotny dzisiaj, na Drodze. Nie jest to jednak coś, czego chcę się pozbyć, czy co Mi doskwiera - raczej naturalna konsekwencja, którą rozumiem. Potrafię wyciągnąć wiele z Siebie - jako człowieka. Używać tej tożsamości, jako twórczego narzędzia. Jednocześnie jednak - tak jak już wtedy, gdy pisałem Mojego pierwszego w życiu bloga - doskonale zdaję Sobie sprawę z tego, iż Ja jestem Daleko... jak to pisałem wtedy... far away, far away now. Rozmawiać ze Mną - nie znaczy, dostać się do Mnie. Choć dla wielu mogę być dobrym znajomym, przyjacielem może... choć mogę być pomocny... to jednak, jak kiedyś rzekłem Budepowi, ludzie generalnie nie przychodzą do Mnie. Przychodzą po wiedzę, przychodzą po perspektywę - lecz Ja siedzę na ławce sam. Niczym słowa Lucy z "Ukrytych Pragnień": "I dance alone".
Jesteśmy samotną Latarnią, Evelyn.
...
Gdybym wydał tego e-booka z tekstami o Eve, zatytułowałbym go Jej imieniem. Tak dla ciekawości :) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz