Science-fiction jest jednym z Moich ulubionych gatunków w literaturze i filmie. Jestem prawie pewien, iż z "Diuną" po raz pierwszy zetknąłem się w formie ekranizacji (nie mam na myśli interpretacji Davida Lyncha). Podobnie dwa dalsze tomy, których ekranizację oglądałem na kanale Hallmark.
Dopiero dłuższy czas później sięgnąłem po książki - wówczas zachwyciła Mnie forma oraz jakość polskiego wydania (wydawnictwo "Rebis"). Entuzjazm dało Mi również świeże odkrycie, iż saga Franka Herberta posiada dalsze, niezekranizowane dotąd części.
Zdecydowałem się więc zagłębić bardziej w ten wszechświat, mając wizję całej zastawionej eleganckimi tomami "Diun" półki. Sięgnąłem też na powrót do ekranizacji, poznając m.in. psychodeliczną w Moim odczuciu wersję Lyncha.
Pierwsze trzy tomy sagi przeczytałem jeszcze w tradycyjnej formie książkowej - następne już jako audiobooki. Z biegiem czasu bowiem przestawiłem się na słuchanie książek, miast czytanie. Kiedy - szukając nowych audiobooków - odnalazłem "Diunę", ogromnie się ucieszyłem. Co prawda dopisek, iż książkę czyta "amator" niewiele Mi mówił, wprawiając w lekką niepewność względem jakości nagrania - niemniej czułem się zdeterminowany, aby przynajmniej spróbować.
Nie rozczarowałem się - wręcz przeciwnie. Książka (tom czwarty) była przeczytana w intrygujący sposób: głosem pełnym powagi, głębi... głosem wymownym. Intrygującym było i jest dla Mnie, iż ów głos - choć wydawałoby się, monotonny - potrafi świetnie oddawać niuanse treści, "tonów" i nastrojów (innymi słowy, charakter czytanego tekstu). Jest to dla Mnie zaskakujące, gdyż głos tego konkretnego lektora nie kojarzy się z barwną grą aktorską, a jednak... w żadnym razie Mnie nie nużył. Wręcz przeciwnie: zawarte w nim pewien spokój i powaga koiły Mnie oraz pomagały w koncentracji na treści, tylko ją uszlachetniając. Co więcej, w którymś momencie z zaskoczeniem zdałem Sobie sprawę, iż głos ów niemalże hipnotyzuje Mnie, wprawiając w specyficzny, "medytacyjny" stan. Słuchając wielu audiobooków różnych lektorów wiem, że nie jest to zasługą odpowiednio długo słuchanego tego samego głosu - inne nagrania nie dały Mi tego efektu.
Ten głos jak najbardziej pasował Mi do wysokiego poziomu oraz "rangi" "Diuny" jako Dzieła pisanego z wielkiej litery.
Kiedy dowiedziałem się, iż ów lektor-"amator" nagrał również dalsze części, poczułem jeszcze więcej ekscytacji i radości mając już pewność, iż Moja przygoda z "Diuną" będzie jeszcze przyjemniejsza.
Dłuższy czas później, po kilku kolejnych tomach sagi Franka, natknąłem się na wywiad z jej lektorem (!) - przeprowadzony na łamach audycji "Masa Kultury". W wywiadzie tym po raz pierwszy mogłem posłuchać tego unikatowego głosu poza audiobookiem, poznając osobę lektora bardziej, jako człowieka.
Było to dla Mnie bardzo interesującym doznaniem, stanowiąc duży "smaczek", kiedy zdążyłem się już stać wielbicielem Tego Głosu :) .
Głos o którym piszę, kryje się pod pseudonimem Mako_New - jak wie każdy, kto przesłuchał jednej z Jego książek do końca. W wywiadzie o którym wspominam, dowiedziałem się po raz pierwszy, iż Mako nagrał również wiele (wieeeele) innych książek, wcale nie tylko sagę "Diuny" - i wcale nie tylko science-fiction. Owszem, w Jego dorobku znajduje się sporo s.f. i fantasy, znajdziemy tam jednak również i zupełnie inne pozycje...
Właściwie rzecz biorąc, ilość nagrań Mako robi ogromne wrażenie: ponad 1000 godzin! A przecież jest to tylko forma finalna, do której nie są wliczone różnego rodzaju próby, "wycięcia", ponowne odsłuchiwanie nagrania w celu jego obróbki, itd.
Co ciekawe, audiobooki przygotowywane przez Mako publikowane są za darmo. Można je ściągnąć czy to z Chomika, różnych serwisów hostingowych, czy to z samej strony Mako: http://poczytajmimako.blogspot.com.
W niedługi czas po odsłuchaniu wspominanej audycji z Mako_New poczułem inspirację do przeprowadzenia z Nim Własnego wywiadu. Nadal byłem ciekawy wielu spraw, w tym opinii Mako w kilku punktach w zakresie literatury. Nie chciałem powielać pytań z "Masy Kultury" - lecz zgłębić coś nowego, względem czego tamto nagranie będzie generalnie "punktem wyjścia". Zastanowiłem się, o co też mógłbym zapytać Mako konkretnie - i uzyskałem interesujące odpowiedzi, które w Moim odczuciu stanowią "kawał Dobrego Wywiadu" :) . Cieszę się, iż zyskałem możliwość lepszego poznania Mojego Ulubionego Lektora - oraz Jego poglądów na kilka interesujących Mnie zagadnień.
Wywiad opiewa głównie tematykę literatury oraz działalności lektorskiej - stąd szczególnie może zainteresować każdego "mola książkowego" :) .
Dla pełniejszego obrazu przed przeczytaniem poniższego wywiadu polecam odsłuchanie nagrania "Masy Kultury" z Mako_New (mp3 - 65,36MB):
http://masakultury.pl/podcast/masa_kultury_56_czlowiek_ktory_czyta_ksiazki.mp3
Strona Mako_New:
http://poczytajmimako.blogspot.com
Zapraszam do lektury.
*****
Wywiad - Mako_New (sierpień 2014)
Dlaczego akurat "Diuna" i "Fundacja" - co sądzisz o obu cyklach osobno, ale i w porównaniu?
Odpowiedź jest dość prozaiczna. Kiedy w ogóle pomysł czytania i nagrywania przyszedł mi do głowy (o prapoczątkach można przeczytać na moim blogu – www.poczytajmimako.blogspot.com), sięgnąłem po jedną z książek stojących na najbliższej półce. Chodziło przede wszystkim o to, aby czytać coś mi znanego i "oczytanego". Znajomość tekstu bardzo pomaga w czytaniu na głos. A kiedy nagrałem "Diunę" i spotkałem się z pierwszymi życzliwymi komentarzami, zdecydowałem o kontynuacji cyklu. Natomiast "Fundację" (także mi już wcześniej znaną) zaproponował któryś z czytelników, łechcąc moją próżność stwierdzeniem, że takiego wyczynu jak dwie wielkie i klasyczne sagi SF przeczytane na głos i nagrane, nikt na swoim koncie nie ma.
Nie do końca czuję się natomiast w roli recenzenta. Diuna i Fundacja mają ze sobą niewiele wspólnego i trudno je porównywać. Frank Herbert opisywał ludzi i ich losy po to, aby móc przy tej okazji dzielić się swoimi przemyśleniami o bardzo szerokim charakterze: od religii i filozofii po ekologię i nauki politologiczne. Isaac Asimov na odwrót: pisał o polityce, gospodarce, psychologii i ekologii po to, aby pełniej opisywać ludzi i ich przygody. Oba cykle są także wewnętrznie nierówne. Poszczególne książki "Kronik Diuny" bardzo się od siebie różnią – to oczywiście ocena subiektywna i dyskusyjna, ale pierwszy i drugi tom mogłyby równie dobrze być autorstwa dwóch różnych ludzi, podobnie (choć w mniejszym stopniu) sprawa ma się z dalszymi tomami. Natomiast, w mojej opinii, Fundacja notuje stałą tendencję opadającą. Każda następna książka wychodząca spod pióra Asimova jest nieco gorsza. Na szczęście wystartował z tak wysokiego poziomu, że obniżając stale loty i tak zakończył na wysokości, na którą wielu nigdy nie udaje się wspiąć.
Chciałbym dowiedzieć się również, co jest dla Ciebie szczególnie wartościowe w tych sagach - oraz które tomy cenisz najbardziej - i dlaczego?
Po lekturze "Fundacji" pozostało u mnie coś, co w przybliżeniu nazwałbym "zachwytem". Pełny, w znacznej mierze logiczny i spójny wszechświat. Coś, co po przeczytaniu staje się tak znajome, bliskie i zrozumiałe, że czytelnik łapie się na zdziwieniu – jak to Komorowski, a nie Cleon? :)
Z "Diuną" sprawa jest zupełnie inna. Do poszczególnych fragmentów można wracać tylko po to, aby skonfrontować się z tym czy innym dyskursem. Kiedyś za sprawę centralną uważałem ekologię (tę prawdziwą – naukę o związkach i budowie układów samowystarczalnych, a nie o segregowaniu śmieci). Kiedy pierwszy raz czytałem "Diunę" byłem albo uczniem zainteresowanym naukami przyrodniczymi, albo już studentem biologii. Precyzja myślenia ekologicznego zawarta na stronach tej książki zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Ostatnio natomiast, dojrzałem do rozważań dotyczących także innych tematów i dziedzin. Jeśli pytasz mnie o ulubioną książkę z tego cyklu, to 30 lat temu odpowiedziałbym, że "Diuna" (tom 1), dziś bez wahania odpowiadam: "Mesjasz Diuny".
Jak odnosisz "dopiski do 'Diuny'" do oryginalnego sześcioksięgu Franka Herberta?
Mniej więcej jak "Hamleta 2" do samej tragedii Szekspira. Nie ma porównania. Książki Briana Herberta i Kevina J. Andersona różnią się wszystkim od twórczości Franka Herberta. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie są warte przeczytania. To każdy musi ocenić samodzielnie. Natomiast jeśli w "dopiskach i prequelach" czytelnik szukałby tej samej głębi myśli, to się srodze zawiedzie. Wszystkie "Preludia", "Legendy", "Rody", "Wielkie szkoły" to literatura przygodowa. SF w formie space opery.
Frank Herbert nie skończył swojego cyklu. "Diuna Kapitularz" nie jest naturalnym zakończeniem "Kronik". Co prawda Brian twierdzi, że dwutomowa "Diuna 7", którą napisał z Andersonem, opiera się na notatkach pozostawionych przez ojca, ale mam 100% pewność, że gdyby Frank miał czas skończyć ten projekt, "Diuna 7" byłaby książką, dla której pełnego zrozumienia nie jest potrzebne przeczytanie wielotomowych dopisków wyjaśniających zamierzchłą przeszłość.
Spotkałem się z różnymi propozycjami kolejności lektury w przypadku cyklów Asimova... Jaką kolejność zaproponowałbyś Ty - komuś, kto sięga po tego Autora po raz pierwszy?
Jest wiele, równie uprawnionych rozwiązań. Po pierwsze można każdy cykl czytać osobno i zastanawiać się nad wewnętrzną jego kolejnością. Można nie trzymać się jednego cyklu, i mieszać je ze sobą. Ja zaproponowałbym eksperyment – czytanie w kolejności, w jakiej książki zostały napisane. Asimov nie tworzył wszechświata "imperium galaktycznego" chronologicznie. W kolejnych książkach stykał się z ograniczeniami, jakie sam sobie nałożył w pozycjach wcześniejszych. Przy czytaniu chronologicznym ten aspekt umyka uwadze, ale przy czytaniu w kolejności zgodnej z porządkiem pisania, łatwiej zauważa się pewne "smaczki".
Natomiast osobie sięgającej po Asimova po raz pierwszy zaproponowałbym przeczytanie "Fundacji" (czyli wedle chronologii tomu środkowego). To zdecydowanie najlepsza książka w cyklu. To dzięki niej "łapie się bakcyla".
Dlaczego "Walden" oraz "Atlas Zbuntowany"? Czy mógłbyś napisać coś więcej o tych pozycjach? Szczególnie interesuje Mnie Twoja perspektywa "żywego Czytelnika" - w opozycji do suchych streszczeń czy opisów księgarnianych, gdyż Sam rozważam lekturę tych ksiąg - przydałby się jednak pewien punkt zaczepienia, wiedzieć choć mniej więcej "z czym to się je"...
To pytanie to właściwie wezwanie do napisania eseju, a może i dwóch. Postaram się jednak tego uniknąć – dla dobra wszystkich.
Henry David Thoreau, autor m.in. "Waldenu", jest u nas niemal całkowicie nieznany. Być może najlepiej znany w Polsce jest jego esej "Obywatelskie nieposłuszeństwo", choć mam wrażenie, że raczej jako hasło, niż jako treść. "Walden" został wydany po polsku dopiero w 2011 r. Aż nie chce się wierzyć, że filozofia która wywarła tak wielki wpływ po obu stronach Atlantyku, leżała u źródła działań Gandhiego i Martina Lutera Kinga, z której czerpały ruchy młodzieżowej alternatywy i buntu lat 60-tych, pozostaje u nas w tak głębokim cieniu.
Ja do Thoreau doszedłem "od wschodu". Zainteresowany taoizmem szukałem myślicieli, którzy odzwierciedlaliby zasady tej filozofii umysłem człowieka zachodu. Nie wiem, czy Thoreau nie obraziłby się na takie stwierdzenie, ale jest jednym z najwybitniejszych taoistów nie mających żadnych związków z Chinami czy Dalekim Wschodem.
Z Ayn Rand i "Atlasem zbuntowanym" sprawa ma się inaczej. Propozycja padła na blogu. Ponieważ ani nazwisko autorki, ani tytuł książki nic mi nie mówiły, zacząłem czytać, aby sprawdzić, czy to dla mnie. Pierwszą rzeczą, która mnie ujęła, był język – prosty, bez zbędnych ozdobników, ostry i precyzyjny jak skalpel. Potem zaczęła mnie wciągać intryga, a na końcu wizja. Powieści Ayn Rand czyta się szybko i łatwo. To ten rodzaj literatury, która nie pozwala na odłożenie książki zanim nie doczyta się przynajmniej do końca rozdziału. Ale to także ten rodzaj literatury, który nie "przelatuje" przez czytelnika jak lekkostrawny kisiel. To niebezpieczna książka, bo zmusza do myślenia. Niebezpieczna także dlatego, że tak trudno podjąć z nią dyskusję. Słuchacz, który zachęcał mnie do jej przeczytania napisał do mnie mniej więcej tak: "zaczynałem ją czytać jako socjalista-idealista, kończyłem jako bezwzględny kapitalista". Doskonale go teraz rozumiem, choć sam nigdy socjalistą nie byłem. Taka jest moc tej książki. Taka jest moc prostej i klarownej logiki. A wszystko to perwersyjnie ubrane w kostium "romansu SF".
Dlaczego jest dla Ciebie istotnym propagowanie czytelnictwa?
Jemy, aby dzięki pełnemu żołądkowi mieć energię do życia. Czytamy, aby dzięki pełnej głowie wiedzieć, po co żyjemy.
Czy podzieliłbyś się jakimiś anegdotkami "zza kulis" powstawania kolejnych audiobooków?
Cóż, nie jest to czynność prowokująca szczególne przygody (poza intelektualnymi). Dotychczas nagrywałem tam, gdzie mieszkałem, w mieszkaniu, w bloku. Początki nagrywania związane były jeszcze z mieszkaniem w dużym i hałaśliwym mieście (w dodatku vis a vis dużego szpitala – jedna karetka na sygnale co 5-10 minut). Potem przeprowadziłem się do cichszego i mniejszego miasta. I tu dopiero przekonałem się, że pojęcie ciszy w bloku właściwie nie istnieje. Ping-pong sąsiada na górze, skamlący piec sąsiadki z dołu, remont łazienki w klatce obok. A potem przyleciały F-16… Od dwóch tygodni urządzam się w domku. Bez sąsiadów. Ciekawe jakie aspekty ciszy poznam tym razem.
Czy zdarzyła Ci się książka, którą nagrywało się Tobie wyraźnie inaczej (z przyczyn leżących w samej treści)?
Ogromną różnicę poczułem czytając "Skrwawione ziemie" Tymothy Snydera. Świadomość czytania o losach prawdziwych, znanych z imienia i nazwiska ludzi, powodowała u mnie całkowitą utratę dystansu. "Klucha" w gardle, łzy w oczach. Sam Snyder zresztą podkreśla, że zawsze stara się odnieść ogólną sytuację historyczną do losów jednostek. Że w miejsce informacji o "5 milionach zabitych", woli podać liczbę dokładną, np. 5 090 621, bo ta jedynka na końcu, to może właśnie ta jedna, konkretna osoba i jej indywidualny los splatający się z losami pozostałych 5 milionów i tworzący "prawidłowość historyczną". Książka wstrząsająca.
Czy gdy - czytając na głos - czytasz daną książkę po raz pierwszy, jest to dla Ciebie równoznaczne z czytaniem "wzrokowym"? Innymi słowy, czy nową dla Ciebie książkę czyta Ci się podobnie dobrze na głos, jak tradycyjnie?
Czytanie na głos różni się od czytania "po cichu" pod wieloma względami. Wymaga znacznie większej uwagi. Ma znacznie mniejsze tempo. Kiedy czyta się na głos, trzeba nie tylko samemu rozumieć, co się czyta, ale trzeba także umożliwić to zrozumienie słuchaczowi. Trzeba przestrzegać interpunkcji. Trzeba odczytywać nastroje i odcienie. Tak naprawdę, aby dobrze (czy w miarę dobrze) przeczytać coś na głos, trzeba tekst już znać.
Jeśli jakąś książkę czytam po raz pierwszy i od razu na głos, stosunkowo często zdarza się, że łapię się na tym, że sens czytanych słów gdzieś mi uciekł. Wracam więc do początku akapitu lub zdania i czytam raz jeszcze. Potem takie poprawki wycinam w trakcie montażu.
Co sądzisz o stopniowym zanikaniu czytelnictwa "tradycyjnego" (książka w dłoni) na rzecz lektury "wirtualnej" (audio-/e-booki)?
Zmienia się forma, nie zmienia treść. Szczególnie w przypadku e-booków. Co to za różnica, gdzie są literki – na papierze, czy na ekranie? Każdemu wedle preferencji. Audiobooki natomiast umożliwiają obcowanie z literaturą także wtedy, kiedy czytanie nie wchodzi w grę. Mam tu na myśli osoby niewidzące i słabo widzące, ale także wszystkich tych, którzy wykonując czynności nie absorbujące nadmiernie umysłu, ale angażujące oczy, mogą równocześnie "czytać uszami". Dzięki audiobookom poznaję rocznie wiele książek, np. podczas spacerów z psami (4 razy po min. 30 minut dziennie). Czasami audiobook ma jeszcze dodatkowy walor – osobę lektora. Literatura poznawana z ust śp. Zbigniewa Zapasiewicza, czy p. Krzysztofa Gosztyły, to nie tylko dzieło autora, ale także aktora.
Jakie są reakcje Słuchaczy Twoich audiobooków, jak odbierają to co robisz oraz Twoje nagrania?
Pewnie różne. Odzywa się wiele osób ciepło wyrażających się o moich produkcjach. Czasami dochodzą mnie głosy krytyki. Mam wrażenie, że istnieje jakaś milcząca większość tych, którym mój głos po prostu nie odpowiada, i którzy po przesłuchaniu paru minut kasują nagranie i ani nie chwalą, ani nie ganią, tylko nie sięgają po nie więcej.
Do jakiej książki/książek powracasz najczęściej w Twoim życiu (obojętne, nagrywając ją czy nie) i dlaczego?
Chyba najczęściej czytam "Alicję w krainie czarów" i "Alicję po drugiej stronie lustra". Dlaczego? A dlaczego ludzie sięgają po narkotyki albo alkohol? Czasem po prostu potrzebuję, aby było "zdziwniej i zdziwniej".
Czy za którąkolwiek z książek wyjątkowo tęskniłeś po zakończeniu lektury?
Za niemal każdą. Przeczytałem niedawno "Klub Dumas" Arturo Perez-Reverte. W dalszym ciągu tkwi we chęć zamieszkania w świecie kolekcjonerów i miłośników książek, nawet kosztem napotkania sił nieczystych.
Usłyszałem kiedyś pewne ciekawe stwierdzenie od osoby posługującej się kilkoma językami... mówiła ona, iż każdy z tych języków niejako "wymusza" na niej (nieco, częściowo) inną osobowość. Co o tym sądzisz jako osoba bardziej obeznana z językiem obcym z zawodu...?
Nie mam zdania. Językiem angielskim param się zawodowo i w dość precyzyjnie ograniczonym zakresie. Być może, gdybym musiał oddawać się kreacji w dwóch językach, miałbym takie odczucie. Ale tak nie jest.
Czy rozważasz tworzenie nagrań anglojęzycznych?
Bezwzględnie nie. Język angielski jest dla mnie językiem obcym. Niezależnie od tego, że jestem w stanie w większości przypadków poradzić sobie z literaturą anglojęzyczną, a także rozumiem słowo mówione, moja wymowa nigdy nie wyjdzie ponad poziom "przyzwoicie mówiącego obcokrajowca – może Szweda, albo Holendra", jak mi to powiedział mój amerykański przyjaciel. A to zdecydowanie za mało, aby czytać na głos literaturę anglojęzyczną. Już z polską jest wystarczająco dużo trudności, a polski to mój język ojczysty.
W "Masie Kultury" wspominałeś, iż chcesz "przypomnieć" pewnych polskich autorów s.f.... dlaczego wg Ciebie na to zasługują?
Bo tkwi w nas jakieś dziwne przekonanie, że nasze jest zawsze gorsze od cudzego. Zgadzam się z tym w zakresie produkcji masowej samochodów, a także hodowli bananów. Natomiast w zakresie literatury mamy wspaniały dorobek pozostający w niezrozumiałym cieniu. Ostatnio trochę wrócił do łask Stefan Grabiński, czyli nasz "polski Poe". Ja także nagrałem jego powieść fantastyczną "Wyspa Itongo". Ale o wielu nazwiskach nie wspomina się ani na lekcjach polskiego, ani na witrynach księgarni. Zbigniew Uniłowski zapadł się w otchłanie niepamięci. Czasami ktoś wspomni o Jerzym Żuławskim. Z innej bajki - Janusza Teodora Dybowskiego nie wydaje się już. Niewielu czytuje Stanisława Vincenza. A literatura, niezależnie od gatunku, zawsze zakorzeniona jest w kulturze, w której wychowywał się autor. Polską literaturę powinno nam się chłonąć łatwiej niż importowaną, w której często potrzebujemy przypisu, aby zrozumieć kontekst wypowiedzi lub żartu.
Czy zetknąłeś się z projektem LibriVox - w skrócie: nagrywanie oraz publikacja (non-profit) audiobooków z tzw. "domeny publicznej"? Jeśli tak, co sądzisz o tej inicjatywie?
(patrz:
strona projektu: https://librivox.org
Mój artykuł o LibriVox: http://tidzej.blogspot.com/2014/02/eng-librivox-darmowe-audiobooki-w.html)
Chwalebna. Interesowałem się tym parę lat temu, ale – jeśli nic się nie zmieniło – zniechęca mnie podejście "jeden lektor – jeden rozdział". Rozumiem, że wynika to z czasami przemijających chęci, a czasami niedostatku czasu lektorów-amatorów, ale gdy każdy rozdział przeczytany jest przez innego lektora, staje się to męczące. Projekt obejmuje tylko książki należące do domeny publicznej, więc w praktyce ponad 70-letnie.
Czy możesz uchylić "rąbka tajemnicy" i opowiedzieć o planach na przyszłość - co nowego przeczytasz na głos?
Nie robię na razie długofalowych planów. Muszę skończyć "Amber" Zelaznego i będę dalej dłubał Gwiezdne Wojny. Chcę spróbować sił w T.H. White "Miecz dla króla". A co dalej? Zobaczymy. Propozycji jest wiele i stale napływają nowe.
Czy Sam piszesz...? Jeśli tak, opowiedz proszę... :)
Nie. Mam raczej charakter odtwórcy, niż twórcy.
Co sądzisz o twierdzeniu, iż słuchanie książki sprzyja koncentracji oraz zaabsorbowaniu w lekturę z uwagi na brak zaangażowania zmysłu wzroku - zamykam oczy, rozluźniam się i relaksuję, po czym w samym centrum nieśmiałej ciemności Mojej wyobraźni pojawia się głos Mako...
Szczerze? Zamykam oczy i… zasypiam. Co innego jeśli idę na spacer (trasa mniej więcej ta sama, nie muszę się rozglądać i przyglądać – mogę z uwagą słuchać), jadę samochodem (długa trasa albo znana trasa). Jeśli mam czas, aby zamknąć oczy i jestem na tyle wypoczęty, aby nie zasnąć, to wolę wziąć książkę i poczytać. Ale to ja. Inni mogą mieć inaczej.
Dlaczego zdecydowałeś się nagrywać generalnie w charakterze non-profit?
Żeby nagrać audiobooka i sprzedawać go, trzeba uzyskać odpowiednie prawa – zgodę autora lub spadkobierców, wydawcy, etc. Poza tym, aby zaproponować ludziom, aby zapłacili za czytanie, trzeba zapewnić im produkt o znacznie wyższej jakości, niż ja jestem to w stanie zrobić. Potrzebny jest aktor, który umie czytać i chce to zrobić porządnie, potrzebne jest studio i dobry mastering dźwięku. Ja wszystkiego tego nie mam. Inna rzecz, że czasami nie mają ich także produkcje komercyjne – szczególnie w zakresie aktora, który chce coś dobrze przeczytać.
Ja mogę jedynie proponować znajomym, żeby posłuchali tego, co nagrałem.
Jak aktualnie przedstawiają się Twoje - już gotowe oraz te w przygotowaniu - komercyjne projekty audiobooków?
Komercyjny był jeden – wynik mojej pychy – "Wyspa Itongo" Grabińskiego – lektura należąca do domeny publicznej. Rynek dość brutalnie sprowadził mnie na właściwe mi miejsce, pośród amatorów i wolontariuszy. Ponieważ jest jeszcze kilka zapomnianych utworów także należących do domeny publicznej, być może odważę się jeszcze je nagrać i udostępnić do sprzedaży. W każdym razie nie jest to mój pomysł na zarobkowanie.
A jak tam nowe studio...? W jakim stopniu oraz w jaki sposób robi Tobie różnicę względem dotychczasowego warsztatu?
Nowe studio jest jeszcze na etapie planów. Muszę uprzątnąć upatrzony kawałek strychu, wytłumić i ustawić sprzęt. Mam nadzieję wkrótce wrócić do nagrywania.
Być może poprawnie zakładam, iż czytanie książek jest Twoją pasją... Czy posiadasz inne?
Kolekcjonuję koncertowe nagrania Pink Floyd. :)
Dlaczego "Mako_New"... :) - skąd taki nick?
"Mak", "maku", "maczku" wołali na mnie rodzice. "New" musiałem dodać, bo nick "mako" był już zajęty :)
*****
Korzystając z okazji, chciałbym również - za Mako - dołączyć się do inicjatywy pomocy dla dziecka, Weroniki Pawłowskiej. Jeżeli możesz, skorzystaj z okazji uczynienia kolejnego dobrego uczynku... więcej informacji na stronie http://www.1000dzieci.pl/107-weronika-pawlowska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz