Z tematyką hipnozy szerzej zetknąłem się przy okazji lektury książek Dolores Cannon - Amerykanki z prawdziwie imponującym dorobkiem w tej dziedzinie. Jednocześnie to właśnie poznanie Dolores wzbudziło we Mnie intencję zgłębienia tego tematu... w efekcie czego natrafiłem m.in. na pozycję pani Marii Szulc pt. "Spotkania z Podświadomością".
Zaskoczenia
Moim pierwszym zaskoczeniem w temacie tej książki był jej charakter: po tytule spodziewałem się raczej czegoś w rodzaju "Potęgi Podświadomości" Josepha Murphy'ego - niż... książki o hipnozie. Oczywiście te oczekiwania nie miały racjonalnego podłoża, wyrastając raczej z Moich skojarzeń na podstawie dotychczasowych doświadczeń. Stąd "Spotkania z Podświadomością" zaskoczyły Mnie, i to nie raz - po raz pierwszy, kiedy okazało się że jest to książka o hipnozie, po raz drugi natomiast, kiedy pozycja okazała się nie być konkretnym podręcznikiem opanowanych przez Autorkę technik, lecz... wspomnieniami z praktyki (!).
To jednak jeszcze nie wszystkie zaskoczenia. Kiedy pobieżnie zapoznawałem się z telegraficznym opisem pozycji, automatycznie (i irracjonalnie) założyłem, iż jest to książka możliwie współczesna - w znaczeniu: napisana przez współczesną autorkę stosunkowo niedawno. Prawda okazała się dość rozbieżna, co chyba najbardziej Mnie zaskoczyło: okazało się bowiem, iż książka powstawała w 1976 roku, opiewając wspomnienia z działalności Autorki w przedziale lat '50-'70-tych (i może nawet jeszcze wcześniejszych). Przyznam, że zaimponowało Mi, iż już wtedy w Polsce znalazła się osoba (nie jedyna!) nie tylko żywo zainteresowana tak niestandardowym przecież zagadnieniem hipnozy, ale i również wykorzystująca tęże w celu pomagania ludziom.
Historia pani Marii Szulc jest zaiste ciekawa - cieszyłem się, mogąc ją poznać (co było istotnym profitem, płynącym z bardziej pamiętnikarskiego charakteru pozycji). Zaiste interesującym jest np. sam początek, tj. to w jaki sposób Autorka zetknęła się z hipnozą po raz pierwszy - a co bezpośrednio zdeterminowało całą Jej dalszą drogę życiową (przekładając się w efekcie na skuteczną pomoc prawdopodobnie ogromnej liczbie osób).
Co więcej, pani Maria nie tylko aktywnie i głęboko zeksplorowała temat hipnozy - ale i również zdobyła uznanie pośród naukowców na scenie światowej. Czytając o Jej odczytach na konferencjach w różnych krajach oraz o uznaniu Jej osiągnięć można odczuć dumę z faktu, iż mowa o Naszej Rodaczce :) .
Pomoc ludziom
Jak wspominałem, pani Maria ukierunkowała się w Swoim życiu nie tylko na samo poznanie zagadnienia hipnozy, ale i również na wykorzystywanie jej w intencji pomagania ludziom. Interesującym jest, w jak różnych dziedzinach udało się Autorce odnaleźć praktyczne zastosowanie tej tak fascynującej, jak i zagadkowej gałęzi wiedzy. Większość książki zawiera w istocie opisy konkretnych przykładów, w których za pomocą hipnozy Autorka pomogła drugiemu człowiekowi.
Hipnoza okazała się być pomocna oraz użyteczna w przeróżnych sferach - od medycyny i zdrowia stricte fizycznego, po modelowanie charakteru i osobowości człowieka do pożądanego kształtu. W książce znajdziemy więc m.in. opisy:
- znieczulania bólu (a konkretniej: wyłączania jego odczuwania) podczas różnorodnych operacji oraz zabiegów medycznych na ciele pacjenta,
- tamowania niepożądanego podczas operacji krwawienia (jedną prostą komendą "Proszę przestać krwawić" !),
- likwidowania szkodliwych nawyków (palenie papierosów, alkoholizm, itp.),
- likwidacji niepożądanych zjawisk cielesnych (np. dyskomfortowego dla części osób oblewania się rumieńcem, czy nadmiernej potliwości),
- likwidacji niepożądanych cech psychicznych (jak np. paraliżujący stres przedegzaminacyjny, czy wadliwa wymowa),
- likwidacji różnego rodzaju fobii i lęków,
- "tuningu" charakteru (np. podnoszenie poziomu pewności siebie, ale i... resocjalizacja (!));
Niektóre z opisanych przykładów w Moim odczuciu były wręcz spektakularne - jak przypadek "Generała": młodocianego przodownika przestępczego światka, torującego sobie drogę przez życie pięścią oraz pozbawionym moralności i etyki "prawem dżungli". Póki nie zapoznałem się z tą konkretną historią, "spektakularnym" było dla Mnie choćby wspomniane tamowanie krwawienia z pomocą kilku prostych słów. Choć to zjawisko nadal robi na Mnie wrażenie, to jednak przypadek "Generała" jest wręcz nie do uwierzenia - jeżeli uznać go prawdziwym, daje bardzo do myślenia... podobnież, jak wszelkie przykłady likwidacji bólu podczas zabiegów i operacji. Chcąc nie chcąc bowiem, po uważnej lekturze książki nasuwa się płynące z pomiędzy jej wierszy pytanie: "A co, gdyby tak na znacznie szerszą skalę stosowano zaprezentowane techniki?". Jeżeli bowiem uznać treść przedstawioną w książce za wiarygodną, przed Czytelnikiem ściele się obraz skutecznej oraz niesamowicie konkurencyjnej techniki, mogącej pomóc ogromnej rzeszy ludzi - cierpiących z takiego, czy innego powodu w temacie czy to własnej fizyczności, czy psychiki. Pomyślmy tylko: wyłączanie bólu za pomocą hipnozy wyeliminowałoby konieczność faszerowania pacjentów dodatkową chemią. Kilka tygodni regularnych, krótkich zabiegów odmieniających efektywnie charakter pacjenta byłoby wspaniałą konkurencją dla długich, poważnych i mozolnie ciągnących się nierzadko latami terapii. A co powiemy o skutecznym wyleczeniu człowieka z uzależnień... w ciągu kilku dni (!!!)? O ileż szczęśliwsze życie, o ileż zdrowsze - i szybsze - metody?
Opisane przez panią Marię przykłady bardzo wiele mówią Czytelnikowi o niewykorzystanym potencjale, który mamy pod nosem od dziesięcioleci (!) - nasuwa się kolejne pytanie: "Dlaczego na Boga do tej pory jeszcze nie wprowadziliśmy tych osiągnięć w powszechne zastosowanie???".
Pasja
"Spotkania z Podświadomością" niosą dla Mnie jeszcze jedną wartość, ilustrując profity prawdziwej pasji oraz powołania, którym oddała się Autorka książki w Swoim życiu. Lata praktyki natchnionej żywym zainteresowaniem, dociekliwością, konsekwencją oraz determinacją wprowadziły światło oraz odmieniły życie wielu ludzi - samej Autorce zapewniając tym samym prawdopodobnie stałe odczucie spełnienia, satysfakcji i społecznej, bardzo efektywnej posługi.
Metody
Co ciekawe, w Swej pracy pani Maria wykorzystywała początkowo tzw. "hipnozę werbalną", aby następnie przejść również do wypracowanej na jej bazie własnej, autorskiej techniki "biostymulacji". Interesujący jest opis tej ostatniej, umieszczony już w początkowej części książki - dowiadujemy się wtedy, iż biostymulacja jest właściwie zabiegiem krótkim, możliwie najbardziej zwięzłym - a jednocześnie precyzyjnym, a przez to trafnym. Jednocześnie - choć zabieg ten jest przeznaczony do cyklicznego powtarzania dzień po dniu przez kilka tygodni, namacalne - a nawet pełne - efekty jest w stanie przynieść już po kilku (a czasem nawet po jednej) sesjach. Wygląda na to, iż nie ma tu reguły - a wiele zależy również od konkretnego przypadku (Autorka powiedziałaby może, iż od chłonności czyjejś podświadomości).
Ponadto, co również bardzo Mnie zaciekawiło, biostymulacja nie jest zabiegiem przeprowadzanym przy wyłączonej świadomości pacjenta, w głębokim hipnotycznym śnie. Jest ona natomiast przeprowadzana w stanie pomiędzy snem, a czuwaniem - kiedy to pacjent ma w każdej chwili możliwość świadomej weryfikacji podawanych mu komunikatów, dzięki czemu uzyskuje poczucie kontroli oraz bezpieczeństwa. Interesujące, iż już w tego rodzaju stanie można uzyskiwać tak spektakularne efekty (wcześniej, jako osobie nieobeznanej z tematem wydawało Mi się, iż aby uzyskiwać podobne rezultaty, niezbędnym jest wprowadzenie człowieka w głęboki trans, całkowicie lub w sporej mierze wyłączając jego świadomy umysł).
W tym momencie praca pani Marii interesująco koresponduje z osiągnięciami wspomnianej wcześniej Dolores Cannon, która to właśnie poprzez głęboki, "somnambuliczny" hipnotyczny trans uzyskuje natychmiastowe uleczenia wielu dolegliwości. Po lekturze książki Marii Szulc doświadczenia Dolores nabierają większego sensu, a zagadnienie wykorzystywania hipnozy w celu pomocy ludziom układa się w kompletny, wielce dający do myślenia obraz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz