Jestem aktualnie w trakcie lektury sagi (s.f.) o Diunie autorstwa Franka Herberta. Jedną z rzeczy, które bardzo podobają Mi się w tej serii – jest jej rozmach: w końcu to nawet nie trylogia, lecz sześcioksiąg (!), na który w dodatku składają się dość opasłe tomiska :) . Oczywiście kiedy mówić o rozmachu w kontekście Diuny, można by poruszyć znacznie więcej płaszczyzn, niż tylko „trywialna” ilość zapisanych stron – niemniej w tym miejscu chciałbym nadmienić tylko ten konkretny aspekt, gdyż to właśnie jego dotyczy główny temat niniejszego postu, a mianowicie wiekopomne pytanie: „Co dalej?”.
Co dalej...?
Rzec by można, iż wspomniane sześć opasłych tomów, to aż nadto. Nic bardziej mylnego – po pierwsze okazuje się bowiem, iż Frank Herbert Swojej sagi nie skończył (nie zdążył, odchodząc z tego świata w wieku 66 lat). Po drugie jednakowoż – i tu nadchodzi ekstatyczna nowina – Jego dzieło jest kontynuowane przez syna Pisarza, Briana Herberta, wraz z Kevinem J. Andersonem (który popełniał książki m.in. w obrębie tak znanych tytułów, jak np. „The X-Files”, „StarWars”, „StarTrek”, „StarCraft”).
W tym miejscu podzielę się z Czytelnikiem wyznaniem, iż uwielbiam opasłe powieści, a sagi... ohh, to już w ogóle :) . Przyczyna jest prosta: jeżeli jakaś książka Mi się podoba, czy wręcz podoba szczególnie – jest przepiękną możliwość pozostania w jej świecie jak najdłużej. W przypadku 6-cioksięgu Herberta jest to już całkiem spora dawka materiału – niemniej, jeśli teraz dodać do tego konsekwentną pracę wspomnianych kontynuatorów sagi, efekt jest wręcz ekstatyczny: kilkanaście, albo i już nawet więcej tomów sagi o Diunie (!!!). Przyznam, iż jestem tym faktem oczarowany - tym bardziej, iż natenczas (a jestem aktualnie na piątym tomie) seria zdecydowanie przypadła Mi do gustu i świetnie się w niej odnajduję, stanowi dla Mnie bardzo interesującą oraz niesztampową, rozbudowaną lekturę z tym co bardzo, ale to bardzo lubię w science-fiction: rozbudowanym i w dodatku oryginalnym Universum.
Brian i Kevin w Google
Po przeprowadzeniu drobnego researchu na YouTube natknąłem się na zapis wystąpienia Briana Herberta oraz Kevina J. Andersona w... Google, a konkretniej w ramach eventu „Authors@Google”, o którym nie zdążyłem jeszcze przeczytać więcej i nie jestem pewien, czy event ów dotyczy tylko autorów science-fiction, czy też różnych innych gatunków.
Tak czy owak, zapoznanie się z wystąpieniem obu panów było dla Mnie bardzo interesujące, gdyż dowiedziałem się zeń kilku ciekawych informacji, w tym odpowiedzi na nurtujące Mnie pytanie... ale po kolei.
Styl kontynuacji
Kiedy dłuższy już czas temu dowiedziałem się, że istnieje znacznie więcej tomów, niż 6-cioksiąg Franka Herberta – głównym pytaniem, jakie Sobie zadawałem, było: czy kontynuacje napisane będą w tym samym – lub chociażby przybliżonym – stylu, co oryginalny herbertowski? Na wystąpieniu Authors@Google pada odpowiedź na to pytanie, którą ośmielę się zdradzić jako spoiler... uwaga uwaga... :)
Otóż nie – Brian i Kevin postanowili nie imitować stylu Franka Herberta, inwestując tym samym kapitał Własnej niepowtarzalności w przedstawienie wielu historii z Universum Diuny. Czy czuję się zawiedziony? Raczej nie, choć oczywiście nie wiem – jakim ów nowy styl okaże się w praktyce. Jestem jednak dobrej myśli, ponadto ta niewiedza ekscytuje Mnie i czyni perspektywę lektury nowych tomów jeszcze bardziej pociągającą.
Nowe tomy, a 6-cioksiąg
Inną interesującą informacją przedstawioną na spotkaniu Authors@Google było opisanie relacji nowych tomów w odniesieniu to oryginalnego 6-cioksięgu. Pomijając elementarną informację, iż poszczególne tytuły mają charakter prequeli lub sequeli – Autorzy poruszają istotny ich aspekt, a mianowicie: wypełnianie luk czasowych, czy fabularnych sagi.
Otóż, co istotne w sadze o Diunie – poszczególne tomy Franka Herberta dzieli od siebie niebagatelna przestrzeń czasowa. Innymi słowy, akcja kolejnych tomów 6-cioksięgu nie następuje od razu po sobie, nie styka się ze sobą za bardzo – wręcz przeciwnie: chyba w każdym kolejnym tomie spotykamy się z okolicznościami, które nastąpiły „jakiś (niekrótki!) czas później”.
Kiedy się nad tym zastanowić, można uznać to w gruncie rzeczy za atut herbertowskiej sagi, dzięki któremu nie jest tak przewidywalna, czy – mówiąc inaczej – jest bardziej urozmaicona. Dzięki dystansowi czasowemu, jaki uzyskujemy w poszczególnych tomach – możemy bowiem doświadczać perspektywy, czy też działania czasu w praktyce; możemy zweryfikować konsekwencje działań oraz koncepcji kreowanych w tomie poprzednim – w przestrzeni tomu następnego.
Przykładowo w piątym, aktualnie czytanym przeze Mnie tomie sagi – dystans czasowy oddzielający ów tom od poprzedniego „Boga Imperatora Diuny” daje możliwość zaobserwowania, jakie w istocie były konsekwencje przemyślanego zdawałoby się i głębokiego planu tak fenomenalnej istoty, jaką stał się dzięki swej przemianie Leto II. Co więcej, tak uzyskaną możliwość swoistej weryfikacji jego działań, czy intencji możemy uznać za dość wiarygodną w związku z tym, iż dystans czasowy oddzielający oba tomy jest dość spory, wystarczająco aby móc zaobserwować długofalowe efekty. Coś, co dopiero zarysowywało się, czy dojrzewało w tomie poprzednim – w następnym może być już od dawna funkcjonującą prawdą, którą możemy obserwować wraz z różnymi jej konsekwencjami.
W efekcie 6-cioksiąg Herberta daje Czytelnikowi w gruncie rzeczy interesującą, a dla niektórych może nawet fascynującą możliwość obserwacji ewolucji planet, jak i ludzkości – której kolejne pokolenia starały się co najwyżej nadać konkretny bieg. Skacząc z tomu na tom i pokonując tym samym kolejne ogromne dystanse czasowe, mamy możliwość swoistego rozliczenia poprzednich pokoleń z ich własnej intencji – obserwacji, co i na ile się sprawdziło, udało, czy też do czego w ogóle doprowadziło. Wszystko to może być zaiste wielce interesujące, jak na Diunę przystało na wielu płaszczyznach: od religii po politykę, ekonomię i rozwój technologiczny.
Wypełnianie luk
Kiedy jednak nasycimy się już 6-cioksięgiem Herberta (o ile można się nim nasycić :) ), może się jednak przydać informacja, iż poszczególne tomy Briana i Kevina pełnią rolę „uzupełniaczy luk czasowych i fabularnych” (a może nawet fabularnych nade wszystko). Jeżeli, jako wiernych fanów Diuny, niejednokrotnie ciekawiło Nas – co też mogło mieć miejsce we wspomnianych „dystansach”/przerwach czasowych, oddzielających od siebie poszczególne tomy Franka - twórczość jego syna i Kevina może niejednokrotnie udzielić Nam odpowiedzi. Co więcej, możemy przecież zastanawiać się nie tyle nad tym, co się działo w owych przerwach, co nad tym – co doprowadziło do sytuacji z kolejnych tomów (a odpowiedź na to z kolei pytanie w 6-cioksięgu niestety nie jest kompletna, pozostawiając Czytelnika zaintrygowanym :) ).
A jak to się zaczęło?
Mam na myśli kooperację Briana z Kevinem, cały koncept prequeli i sequeli Diuny. O tym również Autorzy opowiadają na spotkaniu w Google, co może być dość ciekawe dla każdego fana sagi.
Jedną z ciekawszych informacji jest odpowiedź na pytanie, czy kolejne tomy powstały jako całkowicie nowy koncept, czy też może jednak zachowały w sobie jakieś intencje Franka Herberta. Gratką może okazać się informacja, iż owszem – choć początkowo wydawało się, iż Frank nie pozostawił po Sobie żadnych notatek, sytuacja uległa radykalnej zmianie jakiś czas później, kiedy takowe odkryto... w obfitej ilości. Stąd można by rzec, iż oryginalny duch Franka Herberta jednak przetrwał „tu i ówdzie” w kolejnych tomach, napisanych już po Jego śmierci – gdyż oczywiście nowi autorzy nie zignorowali tak cennego materiału.
Dla wszystkich zainteresowanych, pełny zapis wystąpienia Briana Herberta oraz Kevina J. Andersona w ramach Authors@Google (zapis anglojęzyczny):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz