Dzisiejszego ranka doświadczyłem prawdopodobnie czegoś na kształt świadomego snu (a noże był to w istocie sen świadomy) – w związku z czym było to dla Mnie interesującym przeżyciem i postanowiłem opisać je „na świeżo” (póki jeszcze o nim pamiętam).
Co pamiętam?
Otóż we śnie znalazłem się na lekcji fizyki, z nauczycielem który uczył Mnie tego przedmiotu w szkole średniej. Był on właśnie w trakcie wykładania jakiegoś zagadnienia – po czym przeszedł do części praktycznej („Jak można to policzyć” – a więc wzory, wzory...), która definitywnie i szybko skojarzyła Mi się z bardzo niedawnym doświadczeniem słuchania wykładów z fizyki kwantowej, opublikowanych niedawno na YouTube. Po wykłady te sięgnąłem w związku z zainteresowaniem, jakim darzę tą dziedzinę nauki – z drugiej strony jednak jestem humanistą, a nie „ścisłowcem”, stąd część dot. wzorów („jak to policzyć?” – aaa! ;) ) była dla Mnie w tych wykładach absolutnie nieczytelna, a przez to nużąca i bezwartościowa. Kiedy podobny motyw pojawił się w Moim dzisiejszym śnie, skojarzenie było więc świeże i szybkie. Myślę, iż to dzięki niemu w gruncie rzeczy uświadomiłem Sobie że śnię – lub coś na ten kształt.
Dlaczego uważam, że mógł być to sen świadomy?
Kiedy tylko skojarzyłem Sobie te dwa motywy – przechodzenia do „części praktycznej” na wykładzie/lekcji fizyki – postanowiłem wyznać Mojemu nauczycielowi ze szkoły średniej pewną prawdę, a mianowicie przyznać się do tego – iż o ile na jego lekcjach rozumiałem teoretyczną stronę zagadnień, o tyle „strony praktycznej” (wyprowadzanie/przekształcanie wzorów) nie pojmowałem w ogóle. Był to pomysł w rodzaju „Ah, skoro już tu jestem i widzę się z Moim nauczycielem ze szkoły średniej – powiem mu, jak było naprawdę.”
To właśnie fakt, iż ów pomysł wpadł Mi wtedy do głowy, skłania Mnie ku podejrzeniu iż mogłem mieć do czynienia ze snem świadomym – w końcu w tymże śnie powodem dla którego postanowiłem „oświecić” Mojego nauczyciela było to, iż wiedziałem, że to nie jest prawdziwa lekcja fizyki – stąd właśnie czułem się tak swobodnie i śmiało, żeby być z nauczycielem szczerym (w przeciwnym wypadku, tj. gdybym naprawdę czuł się uczniem z tamtych czasów – nie odważyłbym się na tak bezpośrednie, szczere i w dodatku wypowiedziane na luzie wyznanie, iż nie rozumiałem żadnych z tych rzeczy – nie tyle na tej konkretnej lekcji, co na jakiejkolwiek :) ). Było to dla Mnie, jak akt bezinteresownej, pozytywnej szczerości – coś w rodzaju „bądźmy szczerzy po latach” lub „powiedzmy sobie jak było naprawdę – z perspektywy czasu” (choć dla tamtego człowieka we śnie nie była to „perspektywa czasu” :) ).
Jedyna wątpliwość jaką mógłbym mieć a propos tego, czy owe doświadczenie było w istocie snem świadomym – polegała na tym, iż Moje zachowanie w tymże śnie niejednoznacznie znamionuje uświadomienie sobie sennej fikcji. Z jednej strony bowiem jest to świadome – świadome na tyle, iż wiem, że to nie jest prawdziwa lekcja fizyki, w związku z czym podejmuję inicjatywę chwili szczerości z Moim dawnym nauczycielem, wychodząc z perspektywy „dzisiejszego (teraźniejszego) Siebie” – który szkołę ma już dawno za Sobą, a więc nie jest już związany z tamtym stresem, nieśmiałością, itp. Z drugiej strony jednak nie przejąłem się widocznie tym, iż nauczyciel przecież również nie był prawdziwy – skoro był to tylko sen. W efekcie Moja „:chwila z nim szczerości” może być postrzegana tak jako prawdziwy, drobny akt humanitarny i etyczny ( ;) ) – jak również jako akt nieco bardziej tylko świadomego działania we śnie. Jak było naprawdę, nie wiem – niemniej jednak było to dla Mnie na tyle przykuwające uwagę doświadczenie, iż poruszyło Mnie i skłoniło do refleksji.
Ciekawą rzeczą w tej historii jest reakcja nauczyciela na Moje wyznanie ;) . Otóż zdawał się on nie przyjmować do wiadomości, iż prawdziwie nie posiadam tzw. umysłu ścisłego – początkowo nie wyjawił, dlaczego tak uważa, jednak wyczuwając jego brak akceptacji do Mojej samooceny (wiedzy na Własny temat), naciskałem by wyznał Mi, co naprawdę myśli. W efekcie zasugerował Mi z frustrującą pewnością siebie, iż uważa że to nie jest kwestia ścisłego umysły lecz tego, iż poświęcałem zbyt mało czasu na naukę – kosztem innych przyjemności (takich jak np. telewizja). Nie wiem, skąd wziął ten niezgodny z prawdą argument – niemniej prezentując ów, i to w dodatku w sposób całkowicie nie przyjmujący do wiadomości Mojego przekazu, wprawił Mnie w odczucie frustracji, znane Mi z podobnych sytuacji w życiu (kiedy ktoś z premedytacją ignoruje Twoje argumenty, w szczególności tak kompetentne jak wiedza o Sobie Samym). W tym ujęciu skojarzył Mi się nawet z inną osobą, a konkretniej rzecz biorąc z pewnym jej aspektem – stąd nie jestem pewien, czy w tym śnie ów nauczyciel w istocie nim był, czy też może stanowił kogoś innego w jego skórze (jak bywało prawdopodobnie niejeden raz w Moich snach). Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, gdyż postać tego nauczyciela również mogę podejrzewać o podobną, świadomą ignorancję. Tak czy owak, jest to raczej ciekawostka – mniej znacząca niż to, co najbardziej interesuje Mnie w całym doświadczeniu (tj. świadomy jego aspekt – uświadomienie sobie, że śnię i wykorzystanie w efekcie tej wiedzy).
Suma summarum myślę, iż mogę jednakowoż pokusić się o uznanie owego snu za sen świadomy. Jest to o tyle ciekawe, iż nie miałem jakiejś wyraźnej intencji, aby takowego doznać – nie czyniłem żadnych kroków w tej materii. Jak wspomniałem wcześniej, to świeże i szybkie w związku z tym skojarzenie – całkowicie spontanicznie - niejako „wyprowadziło Mnie ze snu we śnie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz