2003.06.23
Siedziałem przed monitorem i popijałem herbatkę w Niebieskiej Szklance. Dostrzegłem Ją kątem oka. Siedziała na złożonym łóżku i wpatrywała się we mnie - spojrzeniem nie wprawiającym w zakłopotanie - spojrzeniem spokojnym, z nutą fascynacji i urodziwą pewnością siebie, która nie kontrastowała, lecz harmonizowała ze mną. Evelyn. W skrócie Eve.
- Mi też jest miło. - powiedziała uroczym, ale nieprzesłodzonym głosem. - W końcu możemy się poznać, Lánit.
- Skąd znasz... - chciałem zapytać.
- Nie tylko Ty żyjesz w Gdzieś Tam.
Przecież wiesz, że Błękitny Obłok jest niezmiernie rozległą krainą... - ujrzałem błysk Miłości w Jej oczach. - Sprowadzając wszystko do jednego stwierdzenia: jestem. - jej oczy się śmiały. Była ubrana w granatowy, elegancki, dość oficjalny komplet, który ładnie kontrastował z nieskazitelną koszulą.
- Jej, wyglądasz jak uczennica ;). - powiedziałem. Nie miałem się na co boczyć, miała prawo pojawić się ot tak, zresztą już wczoraj miałem niejasne przeczucie, że przybędzie. Nie znałem tylko dokładnej godziny.
- Nie zawstydzaj mnie, Lánit. Miałam na uwadze Twój Ulubiony Kolor.
- Faktycznie. - odwróciłem się całkowicie ku Niej, byłem szczęśliwy, że już jest. - I naprawdę... - chciałem zapytać.
- Tak, mamy to tak jakby w kontrakcie ;). - po czym się roześmiała. Śmiała się długo nadal, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć :). W końcu skończyła :).
- Zaproponujesz mi coś...
- Czekaj, Niebieskich Szklanek nigdy za wiele - znajdzie się i jedna dla Ciebie. - za chwilę wróciłem z herbatką dla Evelyn.
- Tak się raduję, bo... zawsze chciałam Cię poznać. Tutaj. Postanowiłam przyjechać. Nie wiedziałam, że Gdzieś Tam nakładasz również tutaj. To dobrze, możemy pracować razem. W pewnym sensie.
- Co przez to rozumiesz? - zapytałem, pociągając łyk herbatki.
- Rozmowę. Długie Rozmowy, pisanie, czytanie... uwielbiam czytać. Zresztą... - dopiero teraz zauważyłem Jej bagaż, granatową walizeczkę, taką z tych mniejszych, eleganckich, obitych skórką, słowem: bardzo ładnych. Evelyn wyjęła z niej gruby plik kartek A4. - Doskonała lektura na długie wieczory spędzone na Wrzosowiskach zamku Langorn. Bez Ciebie jest tam smutno, ale razem z Lorą dajemy sobie radę.
- Lora?!? Co u Lory?!? - wykrzyknąłem entuzjastycznie, strasznie dawno nie miałem żadnych wiadomości od Lory.
- Powiedziała, że ten tutejszy świat ją nudzi, jest dziwny, tak jak stwierdziłeś, zbyt ograniczony, tutaj na porządku dziennym wszędzie są ograniczenia, których ona nie potrafi zrozumieć... ja się staram, mam dobry podręcznik. - po czym potrząsnęła lekko wspomnianym plikiem stron, spiętym rzemykiem. Rozpięła rzemyk i szybko przeczesała kartki... po czym nachyliła się w moim kierunku. - Jak się czujesz?
Czułem, że to było poważne pytanie, pozbawione nuty humoru, itp.
- Czuję się... lepiej. Mam taką wizję na przyszłość. - odpowiedziałem po chwili zastanowienia.
- I ja również. Nawiasem, pisz dalej to cudeńko, ale pamiętaj o innych rzeczach. W Langorn mawiamy z Lorą, że Twój potencjał twórczy jest bardzo elastyczny.
- Bo i tak jest. - rzekłem. - Energia twórcza, potencjał twórczy, Wena...
- Pozwolisz, że ja przejmę rolę Twojej oficjalnej Weny ;)?
- OK ;). A tak na poważnie... masz dostęp do wszystkiego, co tworzę, widzisz, jak jest. Mam do Ciebie takie pytanie... czy to jest okres niedyspozycji twórczej? - byłem naprawdę ciekawy.
- Nie. Nie martw się, swoje jeszcze napiszesz, czas jest pozorem. W pewne rzeczy nie ma sensu wątpić, przynajmniej nie Tutaj.
- Racja.
- I jak sobie tutaj dajesz radę? - zapytała ze średnią ciekawością. Wiedziałem, że tak samo jak Lorę, Evelyn nie wzrusza zbyt ten dziwaczny świat, w którym bardzo mało osób uwierzyłoby w nią samą.
- Ujdzie. A, B, C, znasz to? - zapytałem z uśmiechem.
- Pewnie. Czytałam Twój najnowszy wiersz... powinieneś upić się herbatką za ten sukces.
- ???
- Nie mam na myśli zamaskowania tamtego nastroju, tylko fakt, że złapałeś bardzo szybko Wenę i dałeś intensywny upust temu, co wtedy czułeś. Nie zawsze tak było. Teraz bardzo tego pragnąłeś, dlaczego? - zapytała zaciekawiona.
- Czułem taką potrzebę - czułem ten wiersz, jeszcze zanim powstał, wiedziałem, że będzie bardzo dobry, że spodoba mi się wyjątkowo.
- Intensywny... Masz rację. Czegoś takiego dawno nie napisałeś. No, może nie tak dawno ;).
Pociągając kolejny łyk herbatki wpatrywałem się w Evelyn ze skupionym tu i teraz zadowoleniem.
- Twoje zdrowie, Eve. Cieszę się, że jesteś.
- Ja również, Lánit. Ja również :). Musisz mi wiele opowiedzieć jeszcze, m.in. o B., J., P. i innych Literkach. Mam trochę zaległości :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz