Aktualnie czytam: „Zakazana archeologia”

Zakazana ArcheologiaJakiś czas temu, kiedy jeszcze czytywałem channelingi z bloga krystal – jedną z często powtarzających się w nich informacji było: prawdziwa historia człowieka zostanie ujawniona. Innymi słowy, zapowiedź ta znamionuje, iż dotychczasowa, oficjalna nauka może nie być tak wiarygodna, jakby się to mogło wydawać. Choć teoretycznie nie jest to dla Mnie zaskoczeniem, w praktyce nadal fascynuje Mnie skala tej rozbieżności: powszechnie zwykło się postrzegać ludzi mainstream’owej nauki jako kompetentnych, wiarygodnych, a przez to generalnie niepodważalnych.

Z racji hermetycznego charakteru różnorakich nauk, którymi zajmuje się wąskie grono specjalistów – społeczeństwu pozostaje przecież ufać, ufać „z marszu”, z założenia – tym wykształconym, a więc zdawałoby się kompetentnym ludziom. W praktyce okazuje się jednak, iż mamy do czynienia z sytuacją zatrważającą: nauka, w której tak wiele osób pokłada bezdyskusyjne zaufanie, potrafi zdradzać, prezentując nie tylko dość wąskie horyzonty, ale i brak otwartego umysłu, czy „niskie” instynkty bardziej hamujące rozwój, niż jemu sprzyjające. Instynkty czysto ludzkie, nawiasem – znamienne dla pewnej perspektywy, w której Twoja prawda jest dla Ciebie tak ważna, iż odczuwasz w Sobie misję jej szerzenia wzdłuż i wszerz globu, z jednoczesnym zamiarem „nawracania ‘niewiernych’” (tj. osób prezentujących jakikolwiek inny pogląd). Twoja prawda staje się święta, święta w chorobliwy sposób, nie mający nic wspólnego ani z otwartym umysłem, ani z rozwojem – nie może być bowiem mowy o jakimkolwiek rozwoju, skoro jesteś z góry zamknięty na wszelakie alternatywne punkty widzenia, skoro nie stać Cię na żaden obiektywizm. Obiektywizm ów, tak wydawałoby się niezbędny nauce – staje się bowiem niedostępny, kiedy pojawia się „Twoja Prawda”, Święta Prawda. Intencja jej głoszenia, nawracania, dyskryminacji alternatyw oraz selekcjonowania informacji kojarzy Mi się bardziej z osobistą dumą i potrzebą zbudowania poczucia namacalnej zasługi, niż z ambicją otwartej, obiektywnej nauki, głoszącej prawdę o świecie, z jednoczesnym zachowaniem jej elastyczności – tak przecież charakterystycznej dla jakiegokolwiek rozwoju. Z Mojego punktu widzenia znacznie bardziej sprzyjającą jest obserwacja oraz dawanie jej świadectwa, tj. stwierdzanie faktów oraz otwarte forum ich interpretacji – niżli uczynienie dodatkowego kroku poprzez wybranie sobie jednej interpretacji spośród wielu i dopasowywanie wszystkich dostępnych informacji na jej modłę. Oczywiście jest to syzyfową pracą, stąd lwia część zaobserwowanych faktów siłą rzeczy musi trafić do kosza, paść ofiarą nieobiektywnej krytyki i brutalnej tendencyjności. W ten sposób gros ludzi ufających nauce – których przecież za owe zaufanie nie należy ani obwiniać, ani uważać za naiwnych – otrzymuje fałszywy przekaz, „widzimisię” panów naukowców, ich ego oraz bojaźń o własne zasługi – miast, oczywiście, tak pożądanego prawdziwego obrazu o otaczającym Nas (wszech)świecie. Jesteśmy tak głodni wiedzy, tak spragnieni prawdy – tak dumni i zadowoleni z faktu posiadania specjalistów doń dążących. Niestety, część z nich nie wywiązuje się ze swojego zadania – ponad ideał obiektywnej, elastycznej prawdy przedkładając własne, zakorzenione w egotycznym poczuciu wartości, interesy.
Ohh, i znów nieco rozpisałem się słowem wstępu, podczas kiedy miałem nadmienić kilka słów nt. jednej z aktualnie czytanych przeze Mnie książek – „Zakazanej archeologii”. Pokrótce mówiąc, jest to książka prezentująca szerokie spektrum wiedzy, faktów i obserwacji w temacie tytułowej archeologii, a konkretniej rzecz biorąc: historii ludzkiego gatunku. Znaną jest Nam powszechnie panująca, głoszona oraz promowana teoria ewolucji Darwina. Nieznanym jest jednak ogromna ilość odkryć poważnie zaprzeczających owej teorii – rzucających całkowicie nowe światło na zagadnienie tak Naszej historii, jak i szczególnie jej skali. „Zakazana archeologia” jest pod tym kątem – odkrywania przemilczanej lub dyskryminowanej prawdy – książką „otwierającą oczy”, która definitywnie kojarzy Mi się ze wspomnianymi już channelingami. Jest to przecież nic innego, jak świetne świadectwo z potencjałem otwarcia oczu wielu osobom dotychczas pokładającym bezdyskusyjne zaufanie w mainstream’owej nauce.


Co urzekło Mnie w tej książce, to fakt iż Autorzy nie tylko prezentują to, co owa „obiektywna nauka” ‘przemilczała’ – ale i odkrywają, w jaki sposób owa nauka „poradziła sobie” ze sporą ilością odkryć niepasujących do z góry obranego, tendencyjnego kursu. Jednocześnie ważnym jest, iż książka napisana została bardzo przystępnym dla laika językiem – dzięki czemu, choć nie znam się zupełnie przykładowo na archeologii, czy geologii – mogę zrozumieć bez problemu sedno wielu przypadków, którymi zajmowali się dotąd ludzie nauki – czy też innymi słowy: genezę mainstream’owej narracji. Nadając Swojej pracy tak przystępny charakter, Autorzy skutecznie demaskują wiele fałszerstw oraz tendencyjność nauki w oczach Czytelnika. Jest to o tyle zaskakujące, iż podziwiam – jak bardzo owa mainstream’owa nauka „gimnastykowała się”, aby bronić własnego punktu widzenia, czy też jedynie słusznej, „świętej” prawdy. Poziom owej „gimnastyki” jest miejscami tak wysoki, iż wręcz kompromitujący. A jednak efektami takich procederów byliśmy dotąd obficie raczeni w podręcznikach akademickich…

„Zakazaną archeologię” czyta Mi się rewelacyjnie – m.in. z uwagi na Moje zainteresowanie paleoastronautyką (choć praca ta nie dotyka tego tematu, budując raczej dobry pod ów temat „podkład”). Innym powodem dla którego książkę ową czyta Mi się świetnie, jest wspomniany już przystępny charakter tekstu oraz przedstawienie – w jaki sposób jest tworzony obraz świata, zanim dotrze do końcowego odbiorcy: uczniów, studentów… Nas Wszystkich. Przyznaję, iż jest to bardzo edukacyjne, jak i otwierające oczy – nie mówiąc już, jak bardzo zaskakujące, szczególnie dla kogoś kto wcześniej nie zetknął się z channelingami, czy jakąkolwiek ezoteryczną narracją, dla której prawdziwy wiek ludzkości nie jest żadną tajemnicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz