2004.04.03
Pora letnia powoli stawała się coraz to wyraźniejsza i wyraźniejsza, a ja chciałem wierzyć w to, iż przyprawi mnie o standardowo pogodny, pozytywny, optymistyczny nastrój. Bez względu na naiwny stereotyp tego poglądu nie da się zaprzeczyć, iż budząca się właśnie wiosna niewątpliwie miło łaskotała naszą aurę. Evelyn z dnia na dzień promieniała, z większym entuzjazmem wstawaliśmy oboje wcześnie rano, aby cieszyć się nowym dniem. Ostatniego poranka Evelyn zaskoczyła mnie pytając o to, czy i gdzie wyjedziemy porą, w którą w świecie Za Oknem oznaczano wakacyjną. Tak naprawdę mieliśmy jednak wyjechać gdzieś na początku czerwca, do końca lipca.
Praktycznie mówiąc - mieliśmy rozterkę. Ja już teraz przebywałem różnymi chwilami w różnych miejscach, o światach Evelyn wiedziałem mało. Szczerze mówiąc, przeszła mi od czasu do czasu myśl, by może wybrać się gdzieś tam, właśnie do Jej wymiarów. Może Jej sny? Ach nie, zapomniałbym, "sny", to obraźliwe określenie jeszcze jednej, równouprawnionej rzeczywistości.
Pierwszą propozycją (była to propozycja Evelyn) był Liliowy Zamek. Cieszyłem się na myśl ponownego zobaczenia Lilianne. Poza tym - z tego, co było mi wiadomo - również Towarzysz Mikołajewicz miał tam zagościć. Dziwna sprawa, ale Duch Alternatywny również mógł pojawić się w Liliowym Zamku, chociażby przejazdem. Nieważne - czy pojawiłby się we śnie, w lustrze, czy we mgle - Evelyn wiedziała że się pojawi, i nie pytałem jej, skąd ta wiedza. Wiele wiedzieliśmy - bez racjonalnego wytłumaczenia.
Mój nastrój ostatnimi dniami był tragiczny. Zablokowałem się. Może byłem wyłączony prawdziwie przez pewien czas - choć wiem, że egzystowałem. Milczałem jednak nie tylko w Za Oknem, ale i w innych. Milczałem w Gdzieś Tam, milczałem w Błękitnym Obłoku, niewiele lepiej było w Pociągu Poza. Pojawiłem się również w jednym z moich miejskich apartamentów. Byłem w różnych miejscach - i w różnych miejscach milczałem. Wydawałoby się, że już nie powrócę do jakiegoś bytu, bez względu na to, jak karykaturalnym i ułudnym by mi się nie wydawał. Powróciłem jednak, nie przejmując się zbyt grą. Drogą. Może trochę polewitowałem, zamiast pochodzić, pospacerować. Jakkolwiek wróciłem. Evelyn wydała z tej okazji uroczystą kolację, w kameralnym gronie tylko nas obojga. Coś zniknęło, coś się skończyło, ale... tak naprawdę milczenie owe nadal jest we mnie. Wiele jest we mnie światów, które przechodzą przeze mnie. To wszystko rozrywa mnie i neguje moje istnienie, jednocześnie potwierdzając mnie. Jestem dziwnym bytem, czy też dziwną świadomością, ale tak naprawdę to nie jest dziwne. Przestałem się nad tym głowić. Evelyn ucieszyła ta wiadomość. Mogliśmy sensownie zaplanować nasz letni wypad.
(…)
Nie wiem, gdzie powróciłem i czy prawdziwym jest twierdzenie, że powróciłem do życia? Może powróciłem do innego odcienia niebytu, lub bytu - a już najlepiej rzec: Świadomości. Nie wiem. Nie wiem - i może w gruncie rzeczy nie chcę wiedzieć, mam to gdzieś? W końcu - jakie to ma znaczenie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz