Naleśniki z cieciorką na gęsto

Konceptem warzyw na gęsto zachwycałem się od dziecka, kiedy Tato serwował Mi zagęszczony w ten sposób groszek na słodko. Potem, kiedy już zacząłem gotować sam, z radością sięgnąłem i po ten koncept, aby eksperymentować z nim samodzielnie na szeroką skalę :) . Owocem tego było - jak zwykle - wiele wariacji i fantazji - dziś chciałbym opisać najświeższą z nich: naleśniki z cieciorką na gęsto.

 

Czym jest cieciorka?

To takie Moje ciekawe odkrycie, ciecierzycą również zwane. Przypomina groch, lecz jest o wiele twardsze po ugotowaniu (jeżeli gotujemy suszony wariant) - niemniej spokojnie nadaje się do spożycia, i jeśli tylko ugotować ją dobrze (tj. odpowiednio długo), będzie komfortowo miękka (lub komfortowo nietwarda, jak wolisz). Moje pierwsze skojarzenie dot. smaku cieciorki: przypominała Mi orzechy. Drugie i dalsze: fasolę. Jednakowoż jest w niej coś takiego, co osobiście lubię - plus fakt, iż jest pożywna. Ciekawostka: z Wikipedii dowiadujemy się, iż należy do rodziny bobowatych oraz "była jednym z podstawowych pokarmów w jadłospisie starożytnych Greków i Rzymian".

 

Na potrzeby Mojego przepisu należy przyrządzić naleśniki - można to uczynić tradycyjnie lub w jakikolwiek inny sposób, byle nie na słodko (gdyż farsz "nie pójdzie w tą stronę"). Jeżeli zaś chodzi o farsz...

Najpierw przyrządzamy samą cieciorkę. Ja używam dotychczas wspomnianego suszonego wariantu - w 500g opakowaniu. Przed gotowaniem należy namoczyć ją w wodzie dobrych parę godzin (Ja namaczam sześć, ale można i dłużej), stąd warto odpowiednio wcześniej zaplanować Sobie ten proces przed właściwym przyrządzaniem posiłku (samo gotowanie cieciorki może zająć około godziny, w międzyczasie można zrobić sos i naleśniki).

Aby więc namoczyć cieciorkę, wsypuję całą zawartość opakowania do jakiejś odpowiednio dużej miski - tj. takiej, w której będę mógł zmieścić trzy razy więcej wody niż pojemność wsypanej cieciorki. Odstawiam na sześć godzin.

Po sześciu godzinach odlewam całą wodę (świetnie przydaje się sitko :) ), wlewam podobną jej ilość do garnka, obficie solę (warto z tym jednak uważać - Ja sołę "na wyczucie", ale zawsze pamiętaj: lepiej posolić za mało, niż za dużo :) ) oraz wsypuję całą cieciorkę. Niektórzy zalecają przed wsypaniem ją jeszcze w sitku opłukać - nie wiem szczerze po co, ale czasem faktycznie robię to "dla fun'u" ;) .

Od momentu wsypania ustawiam sobie timer na 50 minut. Gotuję od razu na dużym gazie, pod przykryciem, do momentu kiedy woda zacznie się gotować (o czym łatwo się spostrzec dzięki bulgotaniu lub podskakiwaniu pokrywki). Wówczas zmniejszam płomień na mały (nie maleńki :) ). Dodać ponadto należy, iż od początku mieszam dobrze cieciorkę raz na kilka-kilkanaście minut.

Kiedy timer powiadomi Mnie o upływie 50 minut, próbuję cieciorki aby ocenić poziom jej ugotowania. Jeżeli jest dla Mnie za twarda, daję jej jeszcze jakieś 10-15 minut gotowania. Jest to jednak kwestią gustu, gdyż już po 50 minutach wg Mnie nadaje się spokojnie do spożycia.

 

Ciekawostka: gdzieś przeczytałem, iż " aby zmiękczyć skórkę ciecierzycy możemy dodać podczas gotowania obranego ziemniaka"... nie próbowałem jeszcze, niemniej intrygujące i na pewno do sprawdzenia :) .

 

Po ugotowaniu odlewam znów całą cieciorkę za pomocą sitka i wsypuję z powrotem do garnka, w którym ugniatam ją jakimkolwiek dobrym do ugniatania (lub miażdżenia) narzędziem, jakie posiadam w kuchni :) . Ugniata się trochę ciężko (to nie groszek! :) ), ale da się zrobić. Ugniatając przyświeca Mi wizja cieciorki skuteczniej wchłaniającej sos.

A propos samego sosu - warto przyrządzić go w międzyczasie gotowania cieciorki (utylizacja czasu :) ). Może to być sos instant z torebki (rodzaj wedle gustu) - na taką porcję cieciorki (500g) używam dwóch torebek sosu, teoretycznie na 300ml wody każda. Teoretycznie, gdyż z doświadczenia z konkretnym sosem który Sobie wybrałem nauczyłem się, iż jest znacznie smaczniejszy, jeśli użyję jednak mniej wody, a konkretniej 250ml na torebkę (czyli akurat dwie szklanki na dwie torebki).

Poza tym sos przyrządzam wg receptury na opakowaniu: większość z tych 500ml wody gotuję, a małą jej część (jakieś niecałe pół szklanki) pozostawiam w szklance, do której wsypuję zawartość obu torebek i dobrze mieszam. Kiedy woda już się zagotuje, wsypuję doń zawartość szklanki, mieszam i czekam aż sos zacznie "bulgotać" (a więc się gotować). Kiedy już zacznie, zmniejszam płomień na mały i gotuję ok. 3 minuty. Gwoli ciekawości, Ja wybrałem Sobie sos pieczeniowy ciemny, gdyż uwielbiam jego smak :) .

Po ugotowaniu dobrze jest sos pozostawić do ostygnięcia, choć nie jest to konieczne. Kiedy zaś mamy już gotową (tj. rozgniecioną) cieciorkę, wsypujemy ją całą do sosu i dobrze mieszamy. Można jeszcze spróbować dla smaku całości i stwierdzić, czy smakowałoby Nam lepiej po dosoleniu. Jeśli tak, dosalamy wedle gustu i znów dobrze mieszamy. Od czasu do czasu dosypuję mąkę - a konkretniej posypuję delikatnie całą powierzchnię mąką i dobrze mieszam - tak dobrze, abym przestał rozpoznawać ją wizualnie w uzyskanej masie. Mąki dodaję tyle razy, aż całość zacznie przestawać mieć płynną konsystencję. W tym momencie warto wstawić zawartość naczynia z powrotem na gaz na maks. kilka minut, gdyż podgrzanie (na średnim ogniu) może przyspieszyć proces gęstnienia masy. Należy tylko koniecznie pamiętać, aby podczas takiego podgrzewania bardzo często oraz intensywnie mieszać (aby nie przypaliło się lub nie przywarło do dna). Docelowo konsystencja powinna być zupełnie nie płynna - i jeżeli taką uzyskuję, mam nadzienie do Moich naleśników gotowe :) . Oczywiście poziom jego gęstości można dobrać sobie wedle gustu - każdy będzie dobry, jeśli Cię osobiście zadowala.

I to wszystko. Czym gęstsze nadzienie, tym łatwiej będzie je się nakładać do naleśników (które dobrze jest mieć gotowe przed ukończeniem farszu). Smacznego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz