Kawa z bąbelkami

Zawsze frapowało Mnie, czy kawę rozpuszczalną można przyrządzać w zimnej wodzie - lub odwrotnie: czy jest konieczne, aby woda była gorąca. Abstrahując od faktu, iż nie czekałem długo aby samodzielnie odpowiedzieć Sobie na to pytanie drogą eksperymentu :) - dużo później dowiedziałem się o istnieniu konceptu frappé: "greckiej" kawy mrożonej.

 

Ciekawostka: koncept przyrządzania kawy rozpuszczalnej w zimnej wodzie przestał być dla Mnie tak zaskakującym, kiedy zapoznałem się z detalami procesu, w jaki przyrządza się kawę rozpuszczalną jeszcze zanim wsypiesz ją do szklanki. Można ją przyrządzać przykładowo metodą liofilizacji (freeze-drying) - w której gotową kawę (już jako napój!) poddaje się procesowi suszenia w stanie zamrożonym, pod znacznie obniżonym ciśnieniem. Wodę z suszonego produktu usuwa się przez sublimację lodu (przechodzenie substancji ze stanu stałego w gazowy z pominięciem fazy ciekłej).

Gotowy susz (liofilizat) stanowi praktycznie samą suchą substancję (zawartość wody 1–1,5%); przy zetknięciu z wodą odzyskuje postać i właściwości produktu pierwotnego.

Kawę rozpuszczalną można również przyrządzić metodą tzw. suszenia rozpyłowego (spray drying), tj. suszenia poprzez poddanie jej ciekłej rozpylonej formy działaniu gorącego powietrza oraz odzyskanie jej w formie proszku.

W obu przypadkach było dla Mnie ogromnym zaskoczeniem, iż kawę rozpuszczalną przygotowuje się pierwotnie niemalże z gotowego napoju (tj. z kawy już w formie płynnej). W tym ujęciu to, co otrzymujemy jako zawartość słoika z kawą rozpuszczalną, jest tak naprawdę zawartością wtórną, której przyrządzenie w Naszym kubku będzie tak naprawdę "reinkarnacją kawy" ;) . Tak czy owak, najważniejszym w tym wszystkim jest fakt, iż kawa owa była już raz ugotowana i rozpuszczona w wodzie - a wiedząc to nie dziwi już tak fakt, iż można ją spokojnie rozpuścić ponownie i bez gotowania niemalże w czymkolwiek ;) (wcale nie tylko w wodzie gorącej).

 

Wracając do frappé jako "greckiej" kawy mrożonej - ująłem "greckiej" w cudzysłów, gdyż jedynym powodem dla których określa się tą kawę mianem greckiej jest fakt, iż wymyślono ją w tym kraju. Sama historia jest dosyć ciekawa i ilustruje, w jaki to zaskakujący sposób powstają czasem innowacje. Otóż frappé narodziło się na odbywających się w Grecji w 1957 r. międzynarodowych targach, na których pojawiła się m.in. firma Nestlé, promująca właśnie swój nowy błyskawiczny napój czekoladowy na mleku. Pracownik Nestlé, Dimitris Vakondios, w którymś momencie zapragnął napić się kawy, ale niestety nigdzie nie mógł znaleźć gorącej wody, stąd - być może w przypływie wystarczająco silnej determinacji albo miłości do kawy - postanowił przyrządzić ją sobie na zimno. Użył w tym celu zimnej wody i lodu, miksując to wszystko z kawą w shake'u. Pomysł być może podpatrzył jego zwierzchnik i zainteresował się nim tak bardzo, iż rychło został włączony do asortymentu Nestlé, zyskując w dodatku dużą popularność wśród Greków. W taki oto sposób powstało frappé :) .

Jeżeli chodzi o Mnie, Moją pierwszą "kawą mrożoną" (czy też kawą na zimno) była prawdopodobnie kawa na mleku. Przepis wziąłem z jakiejś strony internetowej (pierwszy lepszy), detali już teraz nie pamiętam - ale kawę tą przyrządzało się z kawy rozpuszczalnej, głównie (lub całkowicie) na bazie mleka. Z tego co się orientuję, ludzie przyrządzają tą kawę w bardzo różny sposób: z samym mlekiem, z domieszką wody lub nawet większą jej częścią - niektórzy postrzegają tą kawę tym lepszą, im większy jest udział mleka (nie dziwię się im - również wg Mnie jest wtedy smaczniejsza). Kawę tą robi się banalnie łatwo, właściwie nie trzeba nawet szukać żadnego przepisu - wystarczy że wiesz, ile kawy rozpuszczalnej oraz cukru zwykłeś/zwykłaś używać dla Siebie na jedną szklankę. Następnie mnożysz te ilości proporcjonalnie, aby uzyskać 1l napoju - i voilà, odpowiednio pyszna kawa gotowa :) (można raczej przyjąć, iż jedna szklanka będzie miała ok. 250ml). Piszę o jednym litrze, jako że nie lubię bawić się szklankami - wolę mieć od razu gotową większą ilość w jakimś czajniczku lub termosie.

Często pijałem również kawę po prostu na samej zimnej wodzie źródlanej - co również Mi smakowało. "Po drodze" czerpałem obficie z pomysłów na urozmaicenia i wariacje, niemniej w tym miejscu pragnę się skupić na esencjonalnym koncepcie kawy mrożonej / kawy na zimno - a konkretniej na hicie tego sezonu, tj. kawie z bąbelkami :) .

Jest to Moje nowe odkrycie - kawa przyrządzana... na gazowanej wodzie mineralnej (!) :) . Efekt przerósł Moje oczekiwania, obdarzając Mnie bowiem przeboską (nierzadko ponad centymetrową) pianką *.* .

 

Kawę tę przyrządza się błyskawicznie: wsypuję do szklanki kawę rozpuszczalną i cukier w ilości wedle gustu, wlewam około pół szklanki (lub nieco mniej) wody gazowanej, po czym dobrze mieszam i dolewam ostrożnie do pełna - ostrożnie, gdyż w tym momencie pianka zaczyna się już sensownie tworzyć. Warto więc dolewać powoli, aby mieć super-piankę, a jednocześnie nie za mało napoju :) .

Pianka owego konceptu oczarowała Mnie nie tylko swoją grubością (nie uzyskałem takiej z tą samą kawą w żadnym wariancie z gorącą wodą!), ale i lekkością - takim "puchowym" niemalże charakterem w odczuciu :) . Bardzo przyjemnie się pije i delektuje :) . A dzięki temu iż nie potrzebuję gotowanej wody, Mój ulubiony napój (zaraz po Cappuccino) mogę mieć o wiele szybciej :) . A jeśli już mowa o Cappuccino, pianka w koncepcie kawy na bąbelkach jest już dość blisko tej cappuccinowej, przynajmniej co poniektórych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz