(...) Moją pasją są książki... kilka lat temu będąc bardziej zaangażowany w projektowanie grafiki i stron internetowych, mocno zaniedbałem tą pasję, z czym nie czułem się dobrze (brakowało Mi tego). Kiedyś czytałem bowiem dużo. Uwielbiałem chodzić do miejskiej biblioteki i wydobywać stamtąd przeróżne pozycje, nie będąc zwykle ukierunkowanym na coś konkretnego, czy ograniczonym do jakiegoś wąskiego przedziału gatunkowego. Generalnie lubię bardzo różne książki... co znacznie ułatwia ich wybór (można wybierać niemalże losowo ;) ).
W każdym razie miałem przerwę, która mogła trwać kilka lat... Dziś mogę jednakowoż z przyjemnością stwierdzić, iż od dłuższego czasu sensownie powróciłem do tego. Z tą jedną różnicą, iż nie czytam raczej - lecz słucham (wersje audio, zaskakujące jak wiele ich jest). I tak, słuchając książek odkryłem, iż jest to bardzo wygodne: nie angażujesz wzroku, możesz więc zamknąć oczy, położyć się, zrelaksować - i wczuć się w ten świat, wejść weń... zatopić w lekturze w pewnym nowym wymiarze.
Wcześniej, kiedy jeszcze czytałem książki a nie słuchałem, bardzo lubiłem to robić - miało to dla Mnie taki, hmm..., kameralny smak, magiczną aurę. Uwielbiałem np. wąchać papier, wwąchiwać się pomiędzy strony... najchętniej miałbym wówczas cały pokój zastawiony książkami, aby mieć szansę przesycić go ich zapachem ;) . Lubiłem też trzymać książkę w dłoniach i tworzyć Sobie tym samym tą specyficzną więź... gdy trzymasz ją, niczym artefakt-bramę do innego świata, albo magiczny przedmiot który Cię doń zabiera. Potem jednak zanurzyłem się w to słuchanie i odkryłem, iż nie potrzebuję już kolekcjonować kolejnych woluminów, przestałem odczuwać potrzebę ich posiadania. Być może nawąchałem się już wystarczająco, hahaha ;) . Wybrałem więc wygodne pozycje, relaks, czasem zamykanie oczu... i odpływanie. Bardzo Mi się to spodobało.
Inną rzeczą która uległa zmianie, to ilość czytanych (czy już raczej słuchanych) pozycji: w którymś momencie stwierdziłem, iż jedna książka naraz, to zdecydowanie za mało :) . Czułem wówczas jakiś taki niedosyt... tak jak komputer z 8GB RAM na którym uruchamiasz Pasjansa (jakież hermetyczne porównanie ;) ). No dobra: tak jak obżartuch któremu dano na obiad małego szaszłyczka ;) . Postanowiłem więc sprawdzić, kiedy będę się czuł zadowolony :) i... odczułem sens istnie... czytania :) przy trzech książkach jednocześnie. Zastanawiam się co prawda jeszcze czasem nad czterema, wydaje Mi się jednak iż wówczas mógłbym zacząć tworzyć Sobie niepotrzebne zamieszanie :) . Stąd trzy pozycje Mnie spełniają.
(...) są takie pozycje które darzę szczególnym sentymentem... a należy do nich m.in. "Alicja w Krainie Czarów". Ohh, uwielbiam tą książkę głównie za jej absurdalnie przepiękny kubistyczny surrealizm ;) . Zresztą, coś w tym jest gdyż sny zwykle też mam tego rodzaju ;) - bynajmniej spośród tych, które pamiętam.
(...) niedawno zakończyłem biografię Einsteina ("Einstein - jego życie i wszechświat"), perspektywa szerszego zapoznania się z jego osobą wydała Mi się interesująca. Ahh, i tu jawi się kolejna nowa dla Mnie rzecz w temacie książek: czytanie/słuchanie po angielsku. Wiesz, to ciekawa rzecz: angielskiego uczyłem się kiedyś tam... potem dłuższa przerwa... a potem znów wróciłem do tego, gdyż zaczęło frustrować Mnie, jak o wiele więcej czasu zabiera Mi napisanie listu w tym języku. Powróciłem więc do nauki (a przyznam, lubię ten język) i w którymś momencie doznałem ogromnego zaskoczenia stwierdzając, iż mogę swobodnie czytać książki, czy powiedzmy słuchać czegoś po angielsku - z satysfakcjonująco wysokim poziomem zrozumienia. Ohh, nadal czasem jest to dla Mnie jeszcze świeże i egzotyczne, iż np. nie potrzebuję już napisów w filmach, czy powiedzmy - nie potrzebuję ubolewać nad brakiem polskiego przekładu jakiejś książki, jeśli tylko jest ona dostępna po angielsku. Tej biografii Einsteina słuchałem właśnie w tym języku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz