Kraina Czarów

Pamiętam, jak w jednej z audycji "Źródło Kreacji" opowiadałem o tzw. "przewartościowaniu rzeczywistości"... Mówiąc pokrótce, w koncepcie tym doskonalisz stawianie na pierwszym planie "rzeczywistości Twojego spełnienia" - takiego świata i takiego życia, jakich pragniesz, i jakie głęboko z Tobą rezonują. Jednocześnie pracujesz nad tym, by jak najczęściej to o tej rzeczywistości myśleć w kategoriach czegoś jak najbardziej realnego, naturalnego i oczywistego, być może dojrzewającego wokół Ciebie, jak właśnie nowo powstający dzień. "Starą" rzeczywistość natomiast przyjmujesz w tym ujęciu, jak ustępującą noc, której traktować poważnie nie ma już dłużej sensu.

Koncept "przewartościowania rzeczywistości" jest ciekawą praktyką "Prawa Przyciągania", którą polecam każdemu, kto odczuwa pragnienie metamorfozy Własnego życia, nie stawiając Sobie przy tym granic (innymi słowy, wszystkim odważnym fantastom, gotowym raźnie "wyruszyć w drogę", już z dnia na dzień opuszczając wygodne pielesze "dotychczasowości"). Więcej na temat tej praktyki znajdziesz w 24-ym odcinku "Źródła Kreacji", czy też w książce "Sekret w praktyce".

Dziś chciałbym wspomnieć jednakowoż o innym, choć podobnym fenomenie, stanowiącym integralny komponent Mojej Perspektywy. Użyłem określenia "fenomen", gdyż - chociaż zdążyłem już do tego zjawiska przywyknąć - nadal potrafi Mnie ono fascynować. W końcu wokół Nas, kiedy otwieramy oczy, nasłuchujemy, czy też używamy pozostałych zmysłów - istnieje, wydawałoby się niezmiennie, tak bardzo "rzeczywista rzeczywistość", której poziomu realizmu do dziś mogą pozazdrościć specjaliści od realistycznej grafiki komputerowej. Rzeczywistość owa, jawiąca się Nam poprzez percepcję wspomnianych fizycznych zmysłów, wydaje się tak przekonująca, iż często wręcz nie poddajemy jej w jakąkolwiek wątpliwość. Ona "po prostu jest i już" - a patrząc nań, trudno dziwić się początkowej postawie w kontekście "Prawa Przyciągania", w której owe "Prawo" wydaje się występować jako dodatkowa zewnętrzna siła, działająca na tą, wydawałoby się niezmienną, niedotykalną i najprawdziwszą przestrzeń.

Ciekawym jest jednak to, iż już dzisiejsza nauka oficjalnego nurtu wie, gdzie naprawdę powstaje owa rzeczywistość. Wiemy, iż kolor tak naprawdę nie istnieje - stanowiąc tylko co najwyżej "wrażenie psychiczne wywoływane w mózgu (...), gdy oko odbiera promieniowanie elektromagnetyczne" (Wikipedia). Wiemy, iż dźwięk nie istnieje - stanowiąc tak naprawdę tylko drgania powietrza. Wreszcie wiemy przykładowo, iż sama materia nie istnieje - gdyż zaglądając w nią coraz głębiej i głębiej, nie możemy doszukać się żadnej sensownej masy, która mogłaby tłumaczyć tak realne odczucie solidnego przedmiotu, właśnie trzymanego w dłoniach.

Niemniej dopiero co nasiąkamy tą świeżą cały czas dla części kultur świadomością naukową - stąd część z Nas nadal bezkrytycznie przyjmuje wszystko to "wokół", co podsumowując zwiemy "rzeczywistością".

Jeśli chodzi o Mnie, właściwie prawdopodobnie od zawsze nie posiadałem czegoś, co można nazwać solidnym poczuciem rzeczywistości. Innymi słowy, nigdy nie byłem osobą twardo stąpającą po ziemi. Nie oznacza to bynajmniej, iż jestem zadeklarowanym fantastą-Piotrusiem Panem - to nie jest takie proste i nie występuje w kategoriach "czerni-bieli" - albo realizm, albo fantazja "oderwana od rzeczywistości". Aby "mieć się od czego oderwać", najpierw "to coś" potrzebuje istnieć - co jednak, kiedy nie istnieje?

Przypomnij Sobie odczucie swoistego surrealizmu, które potrafi czasem towarzyszyć Ci we śnie - szczególnie wtedy, gdy jesteś świadom, że śnisz. Wówczas Twoja percepcja rzeczywistości wokół jest nieco inna: bez względu na jej poziom realizmu Ty wiesz, że to nie jest prawdziwe (lub najprawdziwsze) - wiesz, że to nie to stanowi istotę sprawy. Esencja, czy prawda kryją się gdzieś głębiej - podobnie jak cień sam w sobie nie jest najprawdziwszy, choć z drugiej strony zdecydowanie stanowi realne zjawisko.

To specyficzne uczucie, w którym rzeczywistość wokół Ciebie jawi się Tobie raczej snem - może przydarzać się również na tak zwanej "jawie". A czym częściej może się przydarzać, tym bardziej potrafi być konsternujące dla kogoś, kto do tej pory bardzo przywykł do uznawania rzeczywistości, jako niepodważalnej, obiektywnej prawdy. Ja na szczęście nie miałem z tym problemu, gdyż - jak napisałem wcześniej - nigdy nie czułem się "przekonany rzeczywistością". Owszem, zdawałem Sobie sprawę z jej istnienia - lecz to wszystko. Podobnie jak podczas świadomego snu wiesz, że nie doświadczasz czegoś absolutnie prawdziwego - tak i Ja wiem, że nie doświadczam tego na jawie.

Wiedziałem, a nade wszystko czułem to od dawna. Zdałem Sobie z tego sprawę jednakże dopiero po pewnym czasie, kiedy począłem zastanawiać się nad dochodzącymi do Mnie wrażeniami - nie tymi dostarczanymi przez fizyczne zmysły, lecz poprzez intuicję, "Głos Wewnętrzny", coś wymykającego się precyzyjnemu opisowi - lecz jednocześnie zdecydowanie rzeczywistemu w odczuciu. Podobnie jak czujesz podmuch wiatru - choć nie dostrzegasz powietrza. Czy jesteś przez to niepoczytalny? Zabawne, że jeśli rzec iż "słyszysz 'wewnątrz Siebie' głos", część osób zmieni odpowiedź na powyższe pytanie.

 

Zauważyłem więc, iż wiele w Moim życiu "przychodzi 'z wewnątrz'" - i że zwykłem "z automatu" traktować to, jako coś bardziej rzeczywistego, niż rzeczywistość wokół. Warto zaznaczyć, iż owe podejście nie było podyktowane intencją umysłu - byłem raczej do niego zawsze i niezmiennie zmuszany, nie potrafiąc, nie mogąc, nie mając żadnej możliwości egzystować inaczej. Po prostu czułem, że to co przychodzi "ze Mnie" - jest bardziej realne, niczym świadomość "bardziej prawdziwej rzeczywistości" podczas świadomego snu.

Wewnętrzny Głos mówił Mi więc (i czyni to nadal) o czymś, co jednocześnie automatycznie czułem, jako bardziej rzeczywiste. Bardziej, niż wszystko co "wokół" - bez względu na to, jak przekonującym mogło by się jawić. Stąd niejednokrotnie w życiu miewałem doświadczenia, w których wiedziałem, że coś potoczy się tak - nie inaczej, choć analizy świadomego umysłu (logiki, racjonalizmu) wydawały się temu przeczyć, w mniejszym lub większym stopniu.

Kolokwialnie rzecz ująć by można słowami, iż "wiedziałem Swoje" - i ta Moja wiedza niejednokrotnie już "stała się ciałem". Nie chodzi jednak o to, iż Sam dla Siebie stałem się prorokiem - to wg Mnie przesadzone słowa. Chodzi o to, iż przekaz Mojego Wewnętrznego Głosu był dla Mnie faktem - zanim stał się nim "na zewnątrz". Nigdy nie czekałem na cud. Nigdy nie czułem potrzeby weryfikacji Mojego Wewnętrznego Głosu, mającej zapewnić Mi większe odczucie jego realizmu, czy wiarygodności. Zawsze natomiast już z automatu czułem, że jest wiarygodny, czułem że jest rzeczywisty - i to wyraźnie bardziej, niż świat "wokół". I jeśli cokolwiek potrafiło tworzyć dyskomfort w tej sytuacji, to był to tylko racjonalny umysł, którego percepcji tego rodzaju zjawisko już się wymykało, całkowicie ów przerastając.

 

Im bardziej zdawałem Sobie sprawę z obecności odczucia większego realizmu we Mnie bardziej, niż "poza Mną" - tym więcej począłem dostrzegać "rzeczy dziwnych" wokół. Rzeczy, które mógłbyś przyrównać do "deja-vu w 'Matrixie'" - zwiastujących, iż "pod tym wszystkim" dzieje się coś więcej, i to "coś więcej" jest rzeczywistości bliższe.

Zacząłem dostrzegać zbiegi okoliczności. Zbyt wiele zbiegów okoliczności. Zbyt wiele schematów, zbyt wiele regularnie występujących "przypadków". Poziom zbieżności zjawisk wokół dosięgnął w którymś momencie takiej skali, w której już znacznie łatwiej nawet świadomemu umysłowi poczęło przychodzić poddawanie w wątpliwość wiarygodności tego, co zwykliśmy określać "rzeczywistym" i "obiektywnym".

Część osób nazywa tego rodzaju zjawiska "synchronicznościami". W kontekście "Prawa Przyciągania" możesz dowiedzieć się, iż rzeczywistość wokół Ciebie pozostaje w ciągłej, aktywnej relacji z Tobą Samym: Twoim sposobem myślenia, Twoim samopoczuciem, Twoją mentalnością. Jest to jednocześnie relacja "organiczna" - bardzo intymna i bardzo "Twoja", tj. dotycząca Ciebie, tylko i aż Ciebie. Dokładnie tak, jak odbicie w lustrze, czy Twój Własny cień - tak i również posiadasz Własną rzeczywistość. Im bardziej będziesz zdawał Sobie z tego sprawę, tym bardziej możesz doświadczać plastyczności tej rzeczywistości, podążającej za Tobą. Dla przypomnienia, osoba nie praktykująca "Prawa Przyciągania" może "podążać za rzeczywistością" - warunkując Swoje samopoczucie np. od stanu okoliczności, w których akurat się znajduje. Osoba taka powie np.: "Będę szczęśliwy, jeśli (xxx)...". Praktyk "Prawa Przyciągania", uznający rzeczywistość za rodzaj plastelinowej masy, którą dano mu do zabawy - powie natomiast: "Czuję się odpowiednio do tego, czego chcę doznać w efekcie".

 

Impulsem do podzielenia się z Tobą tymi przemyśleniami było odczucie przychodzące do Mnie od czasu do czasu - uczucie nierealności tego, co część osób zwykło jeszcze nazywać realnym. Uczucie, w którego konsekwencji świat jawi się dla Mnie bardziej "Krainą Czarów" - niż obiektywną płaszczyzną, na której zawsze możesz wygodnie się oprzeć "w poszukiwaniu najtwardszego gruntu".

Czy brak takowego pod nogami jest przykry? Raczej nie, bynajmniej nie dla Mnie. To interesujące odczucie, czuć się "zawieszonym w próżni bezgranicznego potencjału" - z której to próżni możesz "rzucać cienie", modelować... utrwalać lub dezintegrować. Jednakowoż najbardziej egzotycznego odczucia w tym wszystkim doświadczasz wówczas, kiedy uświadamiasz Sobie, że naprawdę - tak, naprawdę i w istocie - nie istnieje żadna obiektywna rzeczywistość, na której możesz się oprzeć. Nie istnieje nic pod Twoimi stopami - dosłownie i literalnie trwasz zawieszony w próżni. Wszystko co najbardziej rzeczywiste - jest w Tobie, a może rzec winienem: jest Tobą, Twoją Świadomością, kierunkiem jaki Dlań wybierasz. Cała reszta pozostaje raczej wybitnie doskonałym "symulatorem", oddającym w bardzo przekonującej skali realizmu intencję Twojego doświadczenia, działającą w służbie Twojego Własnego rozwoju.

1 komentarz: